Znalazła domy dla 51 czworonogów. Za swoją pracę nie oczekuje nawet złotówki. Do tej pory nikt z władz samorządowych jej nie pomógł. Nie może liczyć też na pomoc pogotowia dla zwierząt. Nikt poważnie nie rozważył jej propozycji rozwiązania problemu bezdomności zwierząt na terenie miasta. Na przeszkodzie stoją ustawy, przepisy i lekceważące traktowanie problemu. Powracamy do tematu bezpańskich psów i działalności Niny Gocejny - płońskiej wolontariuszki.
Problem bezpańskich zwierząt najczęściej jest spychany na boczny tor, ponieważ jest mnóstwo spraw, które dotyczą ludzi. Jednak jak udowadnia Nina Gocejna - wolontariuszka z Płońska, jest sposób, aby w rozsądny i oszczędny finansowo sposób pomóc bezpańskim czworonogom.
Niewielki teren lub budynek
Kiedyś od urzędników miejskich usłyszała, że robi nie potrzebny szum medialny. Tymczasem od grudnia 2011 roku do listopada tego roku wolontariuszka znalazła domy dla 51 psów z Płońska i gminy wiejskiej, dając im chwilowe schronienie we własnym mieszkaniu i mieszkaniach znajomych. Każde ze zwierząt otrzymało opiekę weterynaryjną dzięki płońskiemu lekarzowi weterynarii Stanisławowi Szymczykowi. W razie potrzeby zostało dowiezione do nowych właścicieli.
Jednak aby mogła dalej pomagać potrzebne jest jej wsparcie ze strony miasta lub powiatu w postaci ogrodzonego terenu lub budynku, który byłby tymczasowym schroniskiem. Na razie takie miejsce się nie znalzało. Może nikt nie szukał? - To nie musi być jakaś duża powierzchnia dla setek psów, ponieważ jeden pies trafia do adopcji tego samego dnia, w którym został znaleziony, a drugi z kilka dni - przekonuje Nina Gocejna.
Zdaniem wolontariuszki niezbędna byłaby także opieka weterynaryjna, w zakres której wchodziłaby sterylizacja i kastracja bezpańskich psów, ograniczająca niekontrolowane rozmnażanie. - Jeśli nie udałoby się znleźć pomieszczenia, to sporą pomocą byłoby sfinansowanie sterylizacji tych bezpańskich czworonogów, których znam miejsce pobytu na terenie Płońska. Chciałabym zaznaczyć, że nie chcę z tego tytułu żadnych pieniędzy, mam własną firmę, która zarabia - podkreśla wolontariuszka.
Pogotowie się nie wywiązało
Jak przyznaje Nina Gocejna zakończyła współpracę z Pogotowiem dla Zwierząt w Warszawie, ponieważ instytucja ta, jak twierdzi, nie wywiązała się z umowy i nie wypłaciła pieniędzy lecznicy weterynaryjnej za leczenie zwierząt, którym znaleziono domy.
Kawał dobrej roboty
Jako argument płońszczanka podaje wysoką skuteczność swoich działań, które zazwyczaj kończą się adopcją. Dzięki temu psy nie trafiają do schroniska, a misto lub gmina nie musi łożyć na jego utrzymanie w schronisku.
- Pomogli mi ludzie przynosząc karmę oraz płoński lekarz weterynarii Stanisław Szymczyk - opowiada Nina Gocejna, wolontariuszka z Płońska. -Wszystkie psy w większości przewinęły się przez moje mieszkanie i mieszkania moich znajomych. Na początku pracowałam sama, teraz współdziałam z kilkoma osobami z Płońska, gminy Płońsk, Poznania, Ciechanowa i Warszawy. Mamy swój profil na Fecebooku - „ Sz-czekamy na dom". Odciążyło to moją pracę, ponieważ kiedy byłam sama pracy miałam tyle, że nie spałam po nocach - opowiada miłośniczka psów.
- Nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim psom. Ale moim zdaniem zrobiliśmy kawał dobrej roboty. Na naszej stronie zamieszczamy zdjęcia i informacje o bezdomnych psach. Ponadto w sprawie adopcji kontaktujemy się z kim tylko można - dzwonimy do fundacji, stowarzyszeń, osób prywatnych. Strona ma zasięg ogólnopolski, ale większość psów jest ode mnie i z płońskiej lecznicy Stanisława Szymczyka. Od dłuższego czasu pomaga nam portal Płońsk24.pl. nieodpłatnie zamieszczając banner z linkiem do naszej strony - mówi Nina Gocejna.
- Ostatnio miałam przypadek bezdomnej, szczennej, małej suczki z Płońska.Zadzwoniłam do warszawskiej Fundacji „Mikropsy do adopcji". Fundacja zajęła się psem. Suczkę na własny koszt zawiozłam do Warszawy. Wcześniej o bezdomnym psie powiadomiłam płońską straż miejską. Funkcjonariusze zrobili zdjęcia i stwierdzili, że psa odłowi schronisko, ale znając te wszystkie procedury podjęłam działania na własną rękę. Kolejnym przypadkiem był chory i osłabiony pies znaleziony na terenie Płońska. Zawieźliśmy go do Lecznicy S. Szymczyka, aby sprawdzić, czy pies ma czipa. Na szczęście miał i trafił z powrotem do swoich właścicieli, bo jak się okazało jakiś czas temu uciekł - przytacza dwa przykłady z długiej listy.
Skuteczniej i taniej
Jak już niejednokrotnie pisaliśmy, Płońsk ma podpisaną umowę ze Schroniskiem dla Zwierząt w Pawłowie k. Ciechanowa. Placówka podlega Przedsiębiorstwu Usług Komunalnych w Ciechanowie Sp. z o.o. (odpowiednik płońskiego PGK - red.) Jak poinformował płoński magistrat, ciechanowska spółka jako jedyna z trzech zaproszonych wykonawców usługi wzięła udział w przetargu.
Zgodnie z umową miasto jest ograniczone dyktowanym finansami limitem odłowu bezpańskich psów z terenu Płońska i może odłowić 15 zwierząt rocznie z uwzględnieniem tych agresywnych, zagrażających mieszkańcom. Schronisko w Pawłowie dysponuje miejscami dla 220 psów. Jak informował płoński magistrat, utrzymanie jednego psa w schronisku kosztuje w budżet miasta w przeliczeniu dziennym więcej niż dzienna stawka za dziecko w przedszkolu.
Za dzień pobytu psa w schronisku w Pawłowie miasto płaci 14 zł, do momentu adopcji lub naturalnego zgonu. Obecnie w schronisku pod ciechanowem przebywa 18 psów z Płońska.
- Ja na te swoje 50 psów nie wydałam takiej fortuny - twierdzi Nina Gocejna, dodając, że dokładnie kosztów nie liczyła, ale na pewno wychodzi taniej, niż umowa z ciechanowskim PUK, bo pobyt psa kończy się adopcją w dość krótkim czasie.
Adopcje nie na rękę schronisku?
- Szanse na adopcję psa ze schroniska w Pawłowie są zerowe - ocenia pani Nina. - Próbowałam też znaleźć domy dla psów z Płońska, które tam trafiły, jednak nawet mnie nie wpuszczono do środka, a chciałam tylko zrobić zdjęcia tym zwierzętom i zamieścić na Facebook'u aby zwiększyć szanse na adopcję - twierdzi płońszczanka. - Ja znam te psy i serce mi się kraje z powodu ich losu. Choć nie wpuszczono mnie do środka, wiem jakie tam są warunki z relacji jednej z wolontariuszek - dodaje opiekunka zwierząt.
Na zdjęciu Schronisko dla Bezdomnych Zwierząt w Pawłowie - grudzień 2011r. Fot. ciechanowinaczej.pl- Od kiedy zajmuję się psami, czyli od roku, nie było żadnej adopcji w tym schronisku. Czasem wolałabym, aby bezpański pies chodził po ulicach wiosną i latem, niż trafił do Pawłowa - mówi wolontariuszka.
Informacji dotyczących adopcji w schronisku w Pawłowie mimo dwukrotnych prób kontaktowania się z ciechanowskim PUK, nie udało nam się uzyskać.
Dariusz Kaźmierczak
Fot. w lewym górnym rogu Gazeta Kielce.