„Dopalacze" - art. „kolekcjonerskie", zawracają w głowie nie tylko zażywającym je, ale także lekarzom, ponieważ nikt nie wie, jakie substancje psychoaktywne zawierają. W Dzierzążni miał miejsce właśnie taki przypadek. 23-latek po zażyciu dopalacza poczuł się źle i zadzwonił na pogotowie.
O zdarzeniu informuje rzeczniczka KPP. (...) Wczoraj, 30 listopada po południu, płońska policja otrzymała zgłoszenie o zażyciu substancji odurzającej - prawdopodobnie dopalaczy przez 23-letniego mieszkańca gm. Dzierzążnia. Młody mężczyzna zadzwonił na pogotowie informując, że zażył nieznaną substancję i źle się czuje, ma trudności z oddychaniem. Karetką pogotowia został zabrany do szpitala na obserwację. Przy mężczyźnie znalezione zostały dwie torebki z zapięciem strunowym z krystaliczną substancją, w sumie ważące 0,88 grama. Prowadzone są czynności w tej sprawie.
Obecnie dopalacze to wielka niespodzianka dla policjantów, lekarzy i ludzi zajmujących się problemami narkomanii. Powstają nowe projekty substancji, których konsekwencji zażywania nikt nie zna. To jest największe niebezpieczeństwo, bo nie wiadomo czym ludzi zatrutych odtruwać ani jak im pomóc. Skład chemiczny nie jest podawany i w wypadku zatrucia lekarze są bezradni (...) - informuje KPP w Płońsku.
Nikt nie wie co jest w środku
Dopalacze, to tak naprawdę zamienniki narkotyków, których zadaniem jest odtworzenie objawów zbliżonych do działania znanych narkotyków. Jednym słowem, to wielki eksperyment chemiczny, legalnie i nielegalnie testowany na „konsumentach". Większość substancji, które zawierają jest słabo poznana. W lato 2015 roku na śląsku dopalaczami zatruło się 500 osób. Dopalacz o nazwie „mocarz" zabił 38-latka z Rzeszowa.
Choć w 2010 roku zamknięto 850 sklepów z dopalaczami, (taki przypadek miał też miejsce w Płońsku red.), a 1 lipca br. dopalacze uznano za narkotyki, to rząd tak naprawdę nie ma pomysłu na rozwiązanie problemu.
(DK)
Fot. trojmiasto.pl