Suma strat po braku zgody większości radnych na zakończenie planu przejęcia przez ZDiM aktywów po upadłym PRD-M jest już w części policzalna, a sporo nowych kosztów może dojść niebawem. Z burmistrzem Płońska Andrzejem Pietrasikiem rozmawiamy o tym, co i dlaczego się stało, a także ile straciła spółka, ludzie, miasto. Burmistrz podkreśla jednak, że dalej wyciąga rękę do zgody, przynajmniej w sprawach najważniejszych dla Płońska. Opozycja może zrobić kilka kroków do przodu, bo tworzy się nowa koncepcja, jak uratować potencjał upadłej firmy, ludziom dać pracę a miejskiej spółce ZDiM zapewnić rozwój. Porozmawiać zawsze warto, bo lepszy rozwój czy awantura Zamiast Dróg i Mostów?
- Czy rozważa pan podjęcie działań w sprawie zaskarżenia/uchylenia uchwał rady w sprawie braku zgody na dokończenie procesu przejmowania majątku po PRD-M? Czy istnieje taka możliwość, choćby ze względu na poniesione już koszty materialne oraz koszty społeczne braku zgody na dokończenie projektu wzmacniającego miejską spółkę ZDiM?
- Prowadziliśmy taką analizę pod kątem zagadnienia, do kogo się w tej sprawie odwoływać. Niewątpliwie jest uzasadnienie, bo miasto i spółka poniosły duże koszty, których już się nie cofnie. Jest też uzasadnienie społeczne, gdyż celem publicznym było niedopuszczenie do totalnej likwidacji PRD-M, natomiast ocaleniem miejsc pracy, bazy wytwórczej firmy byłoby przejęcie masy upadłościowej przez Zarząd Dróg i Mostów.
- Co traci miasto w związku z decyzją większości radnych?
- Przede wszystkim tracimy szansę na szybki rozwój naszej spółki. Już pół roku działania ZDiM jako dzierżawcy PRD-M od syndyka pokazało, że jest realna możliwość rozwoju naszej spółki. Docelowo założenie było takie, by podobnie do PGK jak najwięcej przychodów osiągała ona z działalności na zewnątrz, czyli sprzedaży produkcji i usług poza Płońskiem. To było jak najbardziej możliwe do osiągnięcia, bo sprzyja temu wciąż jeszcze trwająca koniunktura na budowę dróg, co przy strategicznym położeniu zakładu dawnego PRD-M tylko zwiększało nasze szanse na realizację założeń. Przypomnę, że plan rozwoju ZDiM zakładał osiągnięcie zatrudnienia nawet na poziomie 150 osób. Obecnie, po decyzji radnych, mamy odwrócenie tego procesu, bo już trwają zwolnienia w ZDiM.
- Trwa procedura rozliczania się z syndykiem. Co to w sensie finansowym oznacza dla ZDiM oraz pracowników?
- Ta procedura bezpośrednio dla pracowników niczego nie oznacza, bo dla nich ważniejsza w tym zakresie jest decyzja radnych, czyli faktyczne cofnięcie się ZDiM do stanu sprzed prawie roku. A wtedy, jak pamiętamy, nasza spółka zatrudniała jedynie 18 osób.
Na razie jednak syndyk wstrzymuje się z ogłoszeniem przetargu, bo jeszcze czeka na ruch samorządu płońskiego.
- Jakie koszty będzie musiał ponieść samorząd, aby ZDiM skierować z powrotem na tory sprzed czerwca 2014 r.? Czy brak zgody radnych oznacza, że ZDiM znów będzie firmą z zatrudnieniem na poziomie około 20 osób, która nie poradzi sobie bez pomocy miasta, np. w formie dokapitalizowania, by w ogóle istnieć?
- Ogólnie podzielam ten tok rozumowania, bo znamy historię spółki. Jest wielkie prawdopodobieństwo, że ZDiM w obecnej formule będzie miał problem finansowy. Przy takim zakresie działalności jak przed czerwcem 2014 r., spółka może się potknąć o kolejną decyzję radnych, mającą duży wpływ na jej działanie i możliwości zarabiania. Mam na myśli wycofanie przez radnych z budżetu na 2015 rok pieniędzy na dokończenie budowy ratusza, gdzie właśnie ZDiM był głównym wykonawcą. To bezpośrednio już uderza w miejską firmę.
- Mówił pan kilkukrotnie o zainteresowaniu ze strony firmy logistycznej działką PRD-M przy trasie nr 7. Proszę o więcej informacji w tym zakresie, zwłaszcza o deklarowanym przez ten podmiot poziomie zatrudnienia. Jak rozumiem, firma ta chciała zakupić ten grunt od miasta, bo sądziła, że jako dzierżawca całości nieruchomości, samorząd sfinalizuje proces wykupu masy upadłościowej?
- Chyba większość płońszczan spodziewała się, że miasto, czyli samorząd, zakończy działania przejęciem majątku po PRD-M i da szansę rozwojową ZDiM. Tak, było zainteresowanie ze strony firmy logistycznej zakupem działki, a sprzedaż i tak przewidywaliśmy w naszym planie rozwoju ZDiM i spłacie zobowiązań za obligacje. Z rozmów, w których uczestniczyłem wynikało, iż firma chce wybudować w tym miejscu centrum logistyczne o powierzchni ponad 3 hektarów pod dachem. Dość zaawansowane były ich działania, bo dokładnie zapoznali się m.in. z planem zagospodarowania przestrzennego, możliwością dobudowania dodatkowych dróg dojazdu i innymi kwestiami technicznymi. Do kwestii zatrudnienia nie doszliśmy, bo dalsze rozmowy zastopowała decyzja większości radnych. Spodziewam się jednak, że takie centrum logistycznego musi obsługiwać przynajmniej kilkadziesiąt osób. To też możemy dopisać po stronie strat dla miasta.
- W styczniu i lutym rozmawiałem z prawnikami z zakresu prawa gospodarczego na temat zagrożenia działania preferencyjnej umowy pomiędzy miastem i ZDiM w przypadku, gdy nie będzie zgody na wykup PRDM. Moi rozmówcy uważają, że inny podmiot może taką umowę zaskarżyć skutecznie, jeśli np. w budżet inwestycji drogowych na terenie miasta będą wchodziły pieniądze unijne, więc ZDiM w obecnej formule nie może korzystać z trybu pominięcia przetargu, gdyż nie jest konkurencyjny i że poprzez to powierzenie prac miasto łamałoby prawo unijne, na które są powołania w umowie pomiędzy miastem i ZDiM.
- Zapytaliśmy już służby wojewody, czy np. w przypadku inwestycji z puli tzw. schetynówek byłaby tu jakaś kolizja prawna w przypadku powierzenia prac ZDiM. Podobnie będziemy pytać, jeśli chodzi o przetargi na inwestycje z udziałem pieniędzy unijnych, czy w ogóle większe inwestycje drogowe. Jeśli będzie można powierzyć, to tak zrobimy, jeśli nie, ogłosimy przetarg.
Natomiast z mojej wiedzy wynika, że ZDiM może mieć preferencje zapisane w umowie z miastem na wykonywanie większości prac związanych m.in. z naprawą dróg i chodników, utrzymaniem terenów zielonych czy docelowo z obsługą kanalizacji deszczowej. W ogóle mam nadzieję, że w całym zakresie działań drogowych na terenie miasta i na miejskich ulicach decyzja radnych ZDiM nie zaszkodzi, bo wtedy będzie już zupełnie krucho ze spółką.
- Przy okazji dyskusji o ZDiM i poręczeniu części wykupu PRD-M przez dwie miejskie spółki większość radnych zażądała od nich gwarancji zamrożenia na cztery lata cen świadczonych usług, m.in. wody, ścieków, śmieci, opłat za centralne ogrzewanie. Prezesi tych spółek oświadczyli, że poręczenie dla ZDiM nie grozi wzrostem ich cen, ale i tak radnym to nie wystarczyło.
- Wielka szkoda, bo gwarantem połowy zobowiązania były dwie mocne firmy samorządowe PEC i PGK, a poręczeniem nie były bieżące obroty tych spółek. Natomiast żądanie oświadczenia, że ceny nie wzrosną jest krótkowzroczne ze strony radnych, jakby nie brali pod uwagą, że na cenę usług komunalnych mają wpływ zarówno instytucje państwowe, określające m.in. pułapy cenowe, jak i ceny rynkowe na przykład paliw dla ciepłowni. Natomiast firmy gwarantowały tylko, że poręczenie dla ZDiM nie spowoduje wzrostu cen ich usług. Jest też jeszcze inna sprawa, która ma wpływ na regulacje cenowe usług naszych spółek. Z jednej strony jest oczekiwanie, że one nie będą wzrastać, a z drugiej słychać żądania płacowe pracowników i związków zawodowych.
- Z rozmowy z kilkoma radnymi wynika, że brak zgody na wykup majątku po PRDM oznacza dla miasta korzyść. Mówią: Ludzie i tak znajdą pracę w innym przedsiębiorstwie drogowym ,które da pensje i zapłaci podatki, a miasto zaoszczędzi kilkanaście milionów na niepotrzebnej inwestycji. Co pan na to?
- Powiem to najzupełniej szczerze: jeśli spełniłby się taki scenariusz, to również byłbym zadowolony. Cieszyłbym się, gdyby znalazł się taki inwestor, który zrealizowałby plan podobny do naszego, bo na niczym obecnie tak mi nie zależy, jak na pracy dla ludzi i ocaleniu potencjału po PRD-M.
- Trudno w dyskusji o planie rozwoju ZDiM pominąć to, co nie pojawia się oficjalnie na obradach samorządu. Wokół sprawy powstało wiele niedomówień, plotek i insynuacji mówiących o tym, że nie chodziło wcale o dobro spółki i ludzi. W kuluarach mówi się wprost, że przejęcie PRDM to była zmowa z ostatnimi władzami tej spółki, w celu ukrycia przyczyn upadku firmy, a z drugiej strony, że po przejęciu i tak doszłoby do niekontrolowanego obrotu majątkiem.
- Ani zmowy, ani żadnych działań w celu ukrycia czegokolwiek nie było. Ja mógłbym podobnymi insynuacjami odpowiedzieć, ale to bez sensu. Fakty są takie, że obrót majątkiem spółki, także samorządowej, podlega ścisłym regułom i jest jawny. Po drugie: w tym konkretnym przypadku nic związanego ze sprzedażą czy zakupem majątku nie mogłoby się obyć bez formalnej zgody banku będącego gwarantem obligacji. Dodatkowo o każdym posunięciu tego typu musi wiedzieć rada i wyrazić na to zgodę, podobnie jak władze spółki.
Skoro już jesteśmy w klimacie tych podejrzliwości, to czemu opozycja nie skorzystała z mojego zaproszenia, by jej przedstawiciel objął funkcje przewodniczącego rady nadzorczej ZDiM? Skoro nie może lub nie chce tam wejść pan Zygmunt Aleksandrowicz, to może funkcję objąć ktoś inny z odpowiednimi uprawnieniami. Moja oferta w tej mierze jest cały czas aktualna, ale do dziś nie uzyskałem żadnej konkretnej odpowiedzi.
- Zamieszanie wokół ZDiM pokazuje jak w soczewce problem obecnej kadencji, czyli bardzo ostro i jednoznacznie zaznaczone różnice pomiędzy władzą uchwałodawczą a wykonawczą. Rada jedno, burmistrz drugie - ile i jak to ma jeszcze trwać? Przecież wychodzi na to, że w żadnej poważnej sprawie nie osiągniecie porozumienia.
- Tak ostrego konfliktu jeszcze w Płońsku nie było. Po 1990 r. różnie wyglądały rady, też były momenty przewagi grupy opozycyjnej, były spory a nawet kłótnie, ale w sprawach najważniejszych zwyciężał rozsądek. Teraz także liczę na to, że wygra chęć porozumienia. Chcę współpracy, ale widzę brak woli. A jednocześnie także widzę działania, które może nieświadomie w takiej atmosferze są prowadzone z pominięciem reguł. Mam na myśli m.in. cięcia budżetowe, które wkraczają w dziedziny objęte wcześniejszymi zobowiązaniami samorządu, podpisanymi umowami, gdzie nie ma miejsca na dowolność. Na razie składam to na karb atmosfery wyborczej, ale nie wyobrażam sobie takiego trwania przez całą kadencję, bo to szkodzi miastu. Szukam dróg porozumienia, jestem otwarty na rozmowę i działania i apeluję do moich oponentów z rady o trochę więcej wiary i chęci do wspólnych działań.
Także o przyszłości ZDiM i sprawach związanych z wykupem-przejęciem majątku po spółce PRD-M być może będę mógł dalej razem z radnymi rozmawiać.
- To znaczy?
- Otóż dziś (poniedziałek 16 lutego) jadę do Warszawy na spotkanie z przedstawicielami instytucji finansowych, w tym z reprezentantami wielkich banków. Mogę także powiedzieć, że zainteresowanie współpracą wyrażają samorządy spod Płocka, m.in. Drobin, a także starosta płoński. Wszystkim chodzi o to, by zachować aktywa i potencjał strategicznie położonego PRD-M.
Jak wspomniałem wcześniej, syndyk masy upadłościowej po PRD-M wstrzymał się jeszcze z decyzją o ogłoszeniu przetargu, w którym nie moglibyśmy już wziąć udziału. Ta furtka jest cały czas otwarta i są możliwości uratowania potencjału tamtej firmy, rozwoju dla naszej spółki, a tym samym na miejsca pracy. Będziemy dziś rozmawiali o nowej formule wykupu i zarządzania, a także o źródłach finansowania takiej operacji. W tej właśnie sprawie będę chciał niedługo porozmawiać z radnymi i dlatego ponawiam propozycję: dajmy sobie i miastu szansę na rozwój.
- Dziękuję za rozmowę i czekamy na szczegóły.
- Jak tylko będą gotowe do zaprezentowania i dyskusji.
Rozmawiał Piotr Kaniewski