Przeciętny grzybiarz sam w swoich oczach uchodzi za eksperta od klasyfikacji. To ryzykowne, a bywa śmiertelnie niebezpieczne. Co roku dochodzi do poważnych zatruć, które mogą skończyć się transplantacją wątroby lub długotrwałym leczeniem. Nie warto ryzykować.
Trzy lata temu Tomek z Podkarpacia o mały włos nie stracił życia, gdy jego ojciec pomylił się w klasyfikowaniu grzybów. Młody chłopak po zjedzeniu z nich potrawy trafił w bardzo ciężkim stanie do szpitala, by ostatecznie przejść przeszczep wątroby. Co roku w sezonie grzybiarskim dochodzi do fatalnych w skutkach pomyłek, które kończą się ciężkimi zatruciami lub śmiercią. O tragiczną w konsekwencjach pomyłkę jest bardzo łatwo, bo np. często myli się muchomora z kanią czubajką.
Także inne grzyby jadalne mają swoje mniej lub bardziej trujące odpowiedniki.
W Polsce tak wielu ludzi zbiera grzyby, że ryzykowne jest ciągłe zwracanie uwagi, iż trzeba naprawdę uważać, co się ładuje do koszyka, a potem zjada. Niestety, przestrogi w większości trafiają w próżnię. - Co ja się nie znam? - słychać tu i tam pytania zadane w ostrym tonie. - Od małego dzieciaka chodzę na grzyby i nigdy nie miałem żadnych sensacji żołądkowych po grzybach - uzasadnia znajomy grzybiarz. Jednak zbieractwo leśnych i przydrożnych plonów grzybowych oraz kultywowanie dawnych tradycji może dopiero po latach odbić się na zdrowiu.
Dieta zbyt bogata w grzyby zdrowiu wcale nie służy, ponieważ są one ciężkostrawne i powinny służyć bardziej jako dodatek aromatyczny smakowy, niż jeden z głównych składników potraw.
Nawet pieczarki w nadmiarze nie są dla nas zdrowe, nie mówiąc już o popularnej wciąż olszówce, która mimo wielokrotnego gotowania dopiero po latach od zjedzenia okazuje swoje ryzykowane dla zdrowia skutki.
Ten grzybek bardzo w wielu miejscach nadal popularny jest dla organizmu bombą z opóźnionym zapłonem. To nieprawda, że wielokrotne przegotowanie tego grzyba wpływa na niego oczyszczająco, bo szkodliwe substancje nie dają się w ten sposób usunąć, a jedynym efektem obróbki termicznej jest całkowite wyjałowienie olszówki z korzystnych składników mineralnych. Efekt diety olszówkowej będzie widoczny po latach wraz z osłabianiem się funkcji wątroby. A to tylko jeden z wielu chałupniczych sposobów na przyrządzanie grzybów powoli podtruwających organizm.
Co ważne, nawet jak najbardziej jadalny grzyb może być nośnikiem wielu związków metali ciężkich, o ile zamiast wędrówki głęboko w las wybierzemy przeczesywanie runa blisko drogi. To też niesie za sobą duże ryzyko nabawienia się dolegliwości wątroby, żołądka, trzustki, etc., i pół biedy jeśli ryzyko spożywania takich grzybów bierzemy tylko na siebie. Gorzej, gdy zamierzamy nimi częstować lub sprzedawać.
Na ulicach i targowiskach jak każdego roku zatrzęsienie grzybów - prawdziwki, podgrzybki, kurki i kupki wszelkiego innego grzybowego dobra. Kupując grzyby powinniśmy uważać, dopytać o gatunek i miejsce zbioru, a jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości, to lepiej albo poradzić się swojego zaufanego grzybiarza, albo nie kupić. Grzyby najlepiej kupować w sklepach lub na targowiskach, bo tam powinien być albo certyfikat, albo klasyfikator, do którego można zwrócić się o ocenę.
Na pewno nie powinno się zbierać, kupować i jeść grzybów, co do których istnieje nawet drobna wątpliwość pomyłki. Szczególnie młode grzyby o nierozwiniętych cechach gatunkowych powinno się omijać, bo tu najłatwiej o pomyłkę. Różnie ważne jest dokładne przyjrzenie się grzybom, które na pierwszy rzut oka wyglądają na kanie, kurki czy pieczarki polne, a w efekcie stanowią śmiertelne ryzyko, bo natura wyprodukowała ich bardzo podobne niebezpieczne odpowiedniki.
Ale nie da się ukryć, że ani zapalonych grzybiarzy, ani kucharzy nie da się powstrzymać przez zbieraniem i używaniem leśnego dobra w kapeluszu. Dlatego po prostu – uważajcie na to, co zbieracie i gotujecie. Smacznego.(PK)
Z przymrużeniem oka - ulubiona piosenka grzybiarzy