Po raz kolejny pojawiło się widmo zamknięcia oddziału ginekologiczno-położniczego. Oddział ma kłopoty związane z niską liczbą urodzin, a co za tym idzie z deficytem finansowym. Radne E. Wiśniewska i T. Pietrzak stwierdziły, że kobiety boją się tam rodzić.
Na portalach internetowych pojawiła się informacje o komunikacie z Ministerstwa Zdrowia o zmianach w ustawie działalności leczniczej. Nowa ustawa ma zamknąć ścieżkę prywatyzacyjną i komercjalizacyjną szpitali. Znajdzie się tam zapis, że strata netto szpitala powiatowego będzie pokrywana w całości przez samorząd powiatowy, a to są kwoty rzędu wielu milionów zł.
W płońskim oddziale ginekologiczno-położniczym rodzi się 1,4 dziecka na dobę – ok. troje noworodków w ciągu dwóch dni, co daje 550 porodów rocznie (nowy program zakłada powyżej 600). Dane przytoczył podczas ostatnich obrad starosta Andrzej Stolpa. To zbyt mało, aby zapobiec ryzyku opłacalności płońskiego oddziału, który zbilansowałby się na zero przy wyniku 600 porodów. Według takiego rachunku,ta różnica wynosi 1 mln. 800 tys. zł. Temat poruszono podczas obrad samorządu powiatowego 30 marca.
O połowę mniej
W skali miesiąca, jak stwierdził przewodniczący Jan Mączewski, w powiecie płońskim notuje się ok. 90 porodów, z tego połowa odbywa się w innych szpitalach, ponieważ kobiety nie chcą rodzić w płońskiej „porodówce”. Lekarz prowadzący który często pracuje w innym szpitalu poza Płońskiem namawia pacjentkę aby rodziła np. w Warszawie.
Jako jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy starosta Andrzej Stolpa upatrywał w coraz droższym wymogom sprzętowym. Aby to wszystko zarabiało na siebie musi być więcej pacjentek. Za poród z NFZ szpital otrzymuje ok. 2 tys. zł. To tego dochodzi wynagrodzenie personelu medycznego.
Kobiety boją się tam rodzić
Głos zabrała radna Elżbieta Wiśniewska, która stwierdziła, że nikt nie wziął pod uwagę możliwości strachu przed porodem w płońskim szpitalu, ponieważ ten oddział ma złą sławę. - Jeśli rodzi się jedno dziecko, a pan starosta mówi, że za poród jest średnio ok. 2 tys. zł, jeśli tych dzieci urodzi się dziesięcioro, to wpływ z NFZ byłby w wysokości 20 tys. zł. - podliczyła radna E. Wiśniewska.
- To jest tak proste jak 2+2=4. Nie rozumiem, jak można powiedzieć, że rosną wymagania sprzętowe. Kobieta musi mieć wybór szpitala, w którym będzie się czuła bezpieczna. Jedna z kobiet na facebooku stwierdziła, że właściwe nie jest pytanie ile się rodzi dzieci, tylko ile dzieci umiera. Kobiety boją się rodzić w szpitalach, które mają złą sławę. Puki jest wybór, a na szczęście jeszcze jest, to dla kobiety przejechanie z Płońska do Ciechanowa, czy do Warszawy by urodzić dziecko, to jest żaden problem w porównaniu z ryzykiem, jakie podejmuje. Ryzyko istnieje w każdym szpitalu, ale w jednym jest większe, a w drugim mniejsze. Te większe jest mierzone liczbą „złych urodzeń”. Takie pytanie należy sobie zadać i wtedy odpowiedź będzie prostsza. - Powiedziała radna.
Kiepska jakość
Radną Elżbietę Wiśniewską poparła radna Teresa Pietrzak. - Przysłuchuję się całej dyskusji i pamiętam, co mówił dyr. szpitala Józef Świerczek - 600 porodów wyrównuje bilans na zero. - powiedział radna Teresa Pietrzak. - Milion osiemset tys. zł, to różnica 50 urodzeń. Mówiąc o pieniądzach, mówimy cały czas o jakości świadczonych usług. Zgadzam się z koleżanką, że kobiety nie przychodzą tu rodzić dlatego, że ta jakość jest niska, tak, jak na niektórych innych oddziałach. - oceniał radna.
- Taka jest opinia mieszkańców mojej gminy, którzy cały czas zarzucają, że boją się czasami przywozić chorych. Więc może tak jest z kobietami, że się po prostu boją. Żadnymi reformami nie spowodujemy poprawy, jeżeli na oddziale tej poprawy nie dokonają lekarze, pielęgniarki, położne i cały personel. - stwierdziła radna Pietrzak.
Głos zabrał wiceprzewodniczący Paweł Koperski, który powiedział, że nikt z obecnych na sali nie jest zainteresowany, aby któryś z oddziałów został zamknięty. Jego zdaniem należy się zastanowić skąd wziąć pieniądze aby zapewnić dalsze funkcjonowanie oddziału, ponieważ mówiąc o jakości usług zależy od pieniędzy.
Jak wynika z odpowiedzi szefa szpitala Józefa Świerczka (nieobecnego na sali obrad z powodu choroby red.) przytoczonej przez radną Elżbietę Wiśniewską, wszelkie decyzje ma podejmować organ założycielski – starostwo oraz rada powiatu. Tam właśnie dyrektor polecił kierować wszelkie pytania związane z sytuacją szpitala. Przy tej okazji radna zapytała, kiedy doczekamy się odpowiedzi na pytanie zadane ponad rok temu na temat powstania planu naprawczego?
- O tym będziemy dyskutować w maju. - zapewnił starosta Andrzej Stolpa. Starosta stwierdził także, że na sytuację płońskiego szpitala należy spojrzeć w kontekście złego satanu całej służby zdrowia, a na tym tle, jak ocenia płoński szpital radzi sobie lepiej niż inne.
Tekst/fot. (DK)
Na zdjęciu tytułowym: jedna z sal płońskiego oddziału ginekologiczno-położniczego tuż po uroczystym przecięciu wstęgi w czerwcu 2014 roku.