Przeciekający dach i kominy, odpadający tynk, zacieki, mysie gniazda, nieszczelności i wiele innych mankamentów. Mowa o stanie budynku mieszkalnego TBS przy ul. Zielonej 3 w Płońsku. Kolejny prezes Janusz Chłopik domagał się napraw od wykonawcy. Podczas sprawy ugodowej obie strony wyrzucono z sądu. Z takim budowlanym bublem po byłym prezesie ZDiM muszą borykać się teraz lokatorzy, oraz obecna szefowa mieszkaniowej spółki miejskiej.
Co roku dach jest łatany w prowizoryczny sposób i za jakiś czas sytuacja się powtarza. Jak się okazało cieknący dach to nic w porównaniu z wadliwymi tarasami. Problem dotyczy także drugiego, bliźniaczego budynku miejskiej spółki. Do zaniedbań doszło podczas kadencji prezesa TBS Alberta Kołodziejskiego, a wykonawcą i sprawcą usterek była druga miejska spółka Zarząd Dróg i Mostów, którą zarzadzał wowczas prezes Roman Walter.
Nie przyszliśmy nikogo szkalować
Podczas sesji obecni byli przedstawiciele mieszkańców, którzy zdecydowali się na zakup mieszkań od miejskiej spółki Towarzystwa Budownictwa Społecznego przy ul. Zielonej 3. Opozycyjna większość sugerowała winę byłego prezesa TBS Janusza Chłopika. Innego zdania byli sami mieszkańcy, którzy pretensji do prezesa nie mieli. Wręcz przeciwnie, chwalili go za pracę na rzecz usunięcia niedoróbek na miarę możliwości budżetowych, których dopuścił się wykonawca ZDiM, gdy szefem TBS był Albert Kołodziejski.
- Nie przyszliśmy tu nikogo szkalować. Za czasów prezesa Janusza Chłopika wiele zostało zrobione - zaznaczyli na wstępie swej prezentacji i analizy usterek budowlanych właściciele mieszkań na poddaszu feralnego budynku.
Komisja zobowiązuje
Przewodniczący Krzysztof Tucholski odczytał wnioski z komisji rozwoju gospodarczego. Komisja wniosła o zobowiązanie burmistrza do niezwłocznego rozwiązania problemu mieszkańców TBS, udzielenie odpowiedzi - dlaczego przezes Janusz Chłopik zaniedbał wykonania naprawy dachu w ramach gwarancji, która upłynęła jesienią 2014 roku oraz do udzielenia informacji o poczynionych działaniach w powyższej sprawie.
Jak wyjaśnił były prezes Janusz Chłopik raszczenia gwarancyjne wygasły w w 2012 roku.
Cykliczna prowizorka
- Z dachu ciekło już w momencie odbioru mieszkań - informowali radnych mieszkańcy podczas czwartkowych obrad samorządu. - Teraz mamy takie zacieki, że od dwóch lat łapiemy wodę w garki. Sprawa ciągnie się od 2011 roku. Poszczególni prezesi TBS próbowali nam pomagać, lecz bezskutecznie. Nigdy nie udało się doprowadzić do całkowitej naprawy dachu - relacjonowali właściciele mieszkań, przedstawiając całą dokumentację zdjęciową usterek.
Jak stwierdzili lokatorzy, co jakiś czas dach jest łatany przy użyciu nieodpowiednich do tego celu materiałów w prowizoryczny sposób, np. w rozszczelnienia wstrzykiwana jest pianka montażowa, która dość szybko się utlenia.
Za te bezskuteczne „naprawy" firma bierze pieniądze, co generuje dodatkowe koszty dla mieszkańców i TBS. Na poddaszu jest zimno. Dochodzi do przemarzania kominów. Między płytami a wełną mineralną gnieżdżą się myszy, kawki i chyba też "coś większego" - jak przypuszczają mieszkańcy. Spuchlizna, grzyb i zacieki pojawiły się w pobliżu instalacji elektrycznych, powodując dodatkowe zagrożenie.
To jest zwyczajnie spieprzone
Osobliwe w tej sprawie jest to, że wykonawcą bloku była miejska spółka Zarząd Dróg i Mostów pod wodzą byłego prezesa Romana Waltera, kiedy TBS-em kierował Albert Kołodziejski. Jego następca, Janusz Chłopik - obecnie prezes ZDiM, występował w sądzie przeciw spółce ZDiM. Wówczas sąd zbagatelizował jego roszczenia, ponieważ według sędziego to niepoważne, aby dwie miejskie spółki ze sobą walczyły.
- To musieli być ludzie z łapanki, bo fachowcy zrobiliby to raz, a porządnie i wzięliby za to pieniądze. To jest zwyczajnie spieprzone. Za to powinien być prokurator - podsumował sparwę radny Marek Adamuszewski.
Nie mylić ZDiM-ów
Głos zabrał obecny na sali prezes ZDiM Janusz Chłopik. który odniósł się także do zarzutów komisji rozwoju gospodarczego. - Ta grupa budowlana pracowników, która stawiała ten blok, została rozwiązana - zaznaczył na wstępie prezes, dodając, aby z fuszerką nie utożsamiać obecnej załogi ZDiM. - Absolutnie nie mogę pozwolić na to, aby pan publicznie obrażał pracowników, którzy są obecnie zatrudnieni w Zarządzie Dróg i Mostów - zwrócił się do radnego Marka Adamuszewskiego Janusz Chłopik. - Tej poprzedniej ekipy współodpowiedzialnej za budowę już nie ma, a pan wypowiada się o obecnej załodze - mówił prezes ZDiM.
- Ze swojej strony mogę tylko powiedzieć, że od czerwca 2011 roku kontynuowałem działania poprzedniego zarządu - prezesa Sebastiana Krajewskiego - w celu wyegzekwowanie usunięcia usterek od ZDiM i reprezentującego wtedy spółkę pana Romana Waltera - kontynuował były prezes TBS.
Na zdjęciu właściciele mieszkań w niszczejących z powodu fuszerki zasobach miejskiej spółki TBS oraz prezes Janusz Chłopik wspólnie próbowali rozwiązać problem.- Spotkań, spraw sądowych w tym czasie nie potrafię policzyć. Były zawierane ugody. ZDiM zgodnie z gwarancją do2013 r. przystępował do usuwania usterek. Jednak tych robót nie odebrałem, ponieważ pojawiły się wtedy obfite deszcze, a z nimi zacieki w jednym z lokali mieszkalnych. W pozostałych lokalach zacieków nie było - opisywał swoje działania Janusz Chłopik.
- Wezwaliśmy ponownie prezesa Waltera do usunięcia tych usterek. Spółka przeprowadziła naprawy i na tym ten problem jak gdyby się zakończył - mówił Janusz Chłopik, dodając, że jest taki drugi blok przy ul. Łąkowej 2, który jest lustrzanym odbiciem opisywanego budynku, a przeciekający dach, to nic w porównaniu z cieknącymi tarasami. - Dziś państwo jesteście tak samo zbulwersowani jak ja wtedy, gdy spojrzałem na tarasy i na zacieki w lokalach pod tarasami - wyliczał dalej były prezes miejskiej spółki TBS.
Wyrzucono nas z sali rozpraw
- Druga strona, czyli ZDiM, po długich negocjacjach zaproponowała ugodę. W sądzie okazało się, że pan Walter bez porozumienia z zarządem TBS zmienił warunki ugody. To były niuanse słowne, ale miały istotne znaczenie. Takiej ugody nie podpisaliśmy. Mogę tylko powiedzieć, że sędzina, która prowadziła to postępowanie wyrzuciła nas z sali rozpraw uważając całą sprawę za dziecinadę. Podczas poprzednich rozpraw druga strona zaprzeczała, że była wykonawcą dachu, potem winę zrzucano na pogodę i pośpiech związany z presją banku BGK, czyli widmem zwrotu kredytu. Co absolutnie nie usprawiedliwia wadliwego wykonawstwa jednego i drugiego budynku - wyjaśniał Janusz Chłopik.
Szef rady Krzysztof Tucholski zwrócił uwagę na fakt, że aby kontynuować dalsze sądowe postępowanie wypadałoby, żeby obecna prezes TBS Monika Unierzyska wniosła sprawę przeciwko obecnemu prezesowi ZDiM Januszowi Chłopikowi... - Jaki pan ma teraz pomysł, jako prezes ZDiM?- zapytał przewodniczący Krzysztof Tucholski.
Gwarancja dawno wygasła
- Proszę zrozumieć moją sytuację - odpowiadał Janusz Chłopik. - Wcześniej reprezentowałem TBS, tereaz reprezentuję ZDiM. - Roszczenia gwarancyjne upłynęły w marcu 2012 r. Zalania były od samego początku. Mieszkańcy podpisując akt notarialny mieli świadomość problemu i liczyli na to, że w perspektywie niedługiego czasu te usterki zostaną usunięte. Wezwany do spełnienia warunków ostatniej ugody ZDiM nie podjął się naprawy. Mając na uwadze zagrożenie bezpieczeństwa i zdrowia mieszkańców przystąpiliśmy w zastępstwie za wykonawcę do naprawy i obciążyliśmy ZDiM kosztami - mówił były prezes.
A co na to obecna prezes?
Póki co stanęło na niczym. Od pani prezes Moniki Unierzyskiej dowiedzieliśmy się niewiele. Zapytana o koszty całkowitego usunięcia problemu obecna prezes TBS nie potrafiła sprecyzować wartości przedsięwzięcia. Zaznaczyła jedynie, że spółka nie ma pieniędzy na pokrycie kosztów napraw i że cały problem musi zostać przedyskutowany na spotkaniu z burmistrzem. Usterki są na tyle poważne, że aby je usunąć, może okazać się niezbędna wymiana części lub całego dachu, co wiąże się ze sporymi kosztami i pytaniem: kto za to zapłaci?
Tekst/Fot. (DK)
Na zdjęciu tytułowym prowizorycznie załatany cieknący dach bloku przy ul. Zielonej 3 - zdjęcie z prezentacji lokatorów podczas sesji.