Miasto i straż miejska zaostrzają działania związane z właścicielami psów. Chodzi o sprzątanie po swoim pupilu w miejscach publicznych. Do egzekwowania przepisów ma posłużyć monitoring Powstanie też mapa właścicieli psów w mieście. Wydatki związane z ogólnie pojętym „psim problemem” w Płońsku, łącznie z bezdomnością zwierząt, to kwota ponad 170 tys. zł rocznie.
Finanse, to jedna z głównych przyczyn zaostrzenia kar dla właścicieli psów w stolicy powiatu. Kosze na psie nieczystości, utylizacja i naprawy związane z dewastacją pojemników przez wandali kosztują 50 tys. zł. Do tego dochodzi też problem bezdomnych zwierząt, które zgodnie z umową miasto odławia. Zwierzęta trafiają do schroniska w Pawłowie /k. Ciechanowa. Wydatek z budżetu miasta z tym związany to kwota 120 tys. zł. Dochodzi także kwestia hałasu na prywatnych posesjach oraz bezpieczeństwa.
- Gro osób, które wychodzą z psiakami, to dzieci. Jest określona granica wieku, gdzie interwencja straży miejskiej może jedynie skończyć się formą pouczenia – mówił m.in. o całej sytuacji komendant straży miejskiej Bogdan Lewandowski podczas ostatnich obrad samorządu miejskiego 21 lutego. - Dzięki kamerom monitoringu mamy kilkadziesiąt ujawnionych przypadków, gdzie właściciel psa wychodzi na teren publiczny i nie sprząta po swoim czworonogu. Interwencje w takich przypadkach kończyły się mandatami. Na pewno w roku bieżącym nasilimy działania, jeśli chodzi o kontrolę. Zamierzamy sporządzić mapę z posesjami właścicieli psów – kto jest właścicielem, czy pies jest szczepiony, czy jest rasy niebezpiecznej, czy jest to mieszaniec. Obecnie możemy się tylko posiłkować bazą w oparciu o rejestr uiszczanych podatków za posiadanie psa – mówił szef SM.
W tej sprawie głos zabrał burmistrz, który przedstawił skalę problemu także od strony finansowej, co jest głównym argumentem aby zaostrzyć kary.
- Od kilku miesięcy pojawiły się problemy. Mianowicie zgłasza się coraz więcej osób, które podpisują się, przynoszą zdjęcia lub filmy, pokazując na terenie prywatnych posesji np. owczarki niemieckie chodzące luźno po wybiegu, rzucające się na ogrodzenie gdy widzą osoby, które przechodzą chodnikiem przy posesji – zabrał głos burmistrz Andrzej Pietrasik. - Jest to problem, Jest coraz więcej zgłoszeń o uciążliwości z powodu hałasu (głośnego ujadania) na prywatnych osiedlach. Te osoby przychodzą do urzędu z prośbą o pomoc. My wysyłamy straż miejską. Jednak są ograniczenia prawne – przedstawiał sytuację gospodarz Płońska.
- Jest jeszcze drugi wątek – Jeśli policzymy wszystkie pieniądze, które miasto wydaje na ład i porządek w związku ze zwierzętami, to jest to kwota 50 tys. zł. Sama utylizacja psich odpadów, do tego koszt koszy i naprawa dewastowanych pojemników, to już spory wydatek, plus schronisko, które pochłania 120 tys. zł. Niektóre zadania związane z utrzymaniem czystości na terenie miasta kosztują mniej – stwierdził burmistrz, dodając, że taka sytuacja zmusza do zaostrzenia kar. - Na całym cywilizowanym świecie jest tak, że jeżeli masz psa, to musisz po nim sprzątać. Kiedyś była głośna sprawa o pobicie Polaka w Stanach, ponieważ nie sprzątał po swoim piesku i nie chciał przyjąć mandatu na sumę 150 dolarów. Podobnie jest w Niemczech. Tam jest pełny rejestr zwierząt domowych - psy tylko z hodowli ze świadectwem pochodzenia. W Polsce jeszcze daleko do tych standardów, a w Płońsku jest jeszcze gorzej, ponieważ przywożą nam psy z terenów ościennych – mówił Andrzej Pietrasik. - Jest w kolejce tyle parkingów do zrobienia, chodników, oświetlenia ulic. Kwota 170 tys. zł rocznie w perspektywie wielu lat jest sporym obciążeniem. Dlatego tak naprawdę nie mamy innego wyjścia, jak zaostrzyć kary i zmobilizować się i przymusić niektórych aby zachowywali się zgodnie z obowiązującymi standardami. Od pierwszego marca będziemy reorganizować straż miejską, bo dla mnie strażnik miejski powinien robić to, czego nie powinna robić policja. Poruszamy trudny temat. Takim poligonem dla nas są „Rutki”. Rano wychodzą tam osoby z psami, które nie sprzątają po swoich pupilach – kontynuował gospodarz miasta. Tu pojawiła się mała dygresja, w stronę radnego Andrzeja Ferskiego, która obróciła się w żart. Burmistrz zacytował czyjąś wypowiedź: „ Idźcie do Ferskiego i zobaczcie, ile on ma kundli” - Ja odpowiadam: wiem – powiedział burmistrz.
Procedura wygląda tak: zarejestrowany okiem kamery monitoringu właściciel psa zostanie wezwany do straży miejskiej, gdzie odtworzony zostanie materiał filmowy, na którym widać, co zrobił piesek i widać jego właściciela. Wtedy zapłaci mandat i posprząta. Jak posumował burmistrz, inne argumenty nie działają. - To jest poważny problem i dobrze, że o nim mówimy publicznie. Jest także drugi kłopot – sterylizacja psów i kotów, a przy tej okazji czipowanie. Są takie przypadki, gdy straż miejska przychodzi na interwencję do mieszkania w bloku, wtedy właściciel wypuszcza psa na klatkę schodową i zaprzecza, że to jego pies – relacjonował gospodarz ratusza.
Radna Ewa Sokólska wspomniała o niebezpieczeństwach podczas spacerów z psami, związanych z brakiem kagańców lub pozostawianiu zwierząt bod opieką dzieci.
tekst/fot. (DK)
Na zdjeciu: komendant straży miejskiej Bogdan Lewandowski podczas ostatnich obrad samorządu miejskiego 21 lutego.
Jak znam funkcjonowanie miejscowych organów to na powyższym tytule będzie koniec. Gdyby to był jakiś handlarz ze straganem to wówczas coś by zrobiono. Przypomniała mi się sytuacja z psami w bloku SM, gdzie gość hoduje kilka psów. Całą sprawę zgłoszono do straży miejskiej, a oni odpowiedzieli, że "mają problem, bo jakoś nie mogą dogadać się ze zwierzętami (czy coś w tym sensie). To o czym mowa skoro oni nie biorą do odpowiedzialności właściciela tylko zwierzę. Może od tego czasu coś się zmieniło?