Odkrycie archeologiczne opodal obwodnicy wschodniej i urzędu gminy może okazać się unikatem na skalę europejską. Obszar wykopaliska jednak leży na działce należącej w połowie do gminy wiejskiej i w połowie do miasta. Od pewnego momentu prace zostały wstrzymane. Miasto nie chce, albo nie może wydać pozwolenia na prowadzenie dalszych badań. Nieoficjalnie wiadomo, że obaj panowie Marek Gierlach i burmistrz są od jakiegoś czasu skłóceni.
Powracamy do tematu zabytkowej chaty z palisadą z VIII wieku odkrytej w Płońsku. W tej sprawie prowadzona jest korespondencja między wójtem gminy Płońsk Aleksandrem Jarosławskim a burmistrzem Andrzejem Pietrasikiem od grudnia zeszłego roku. Do tej pory nie zapadła żadna wiążąca decyzja. Obaj panowie jakoś nie mogą się porozumieć. W związku z tym wójt postanowił wysłać komplet materiałów do wszystkich radnych, aby mogli się zorientować w całej sytuacji.
Za zablokowania dalszych badań Archeolog i historyk sztuki związany z Płońskiem Marek Gierlach obwinia władze miasta. A jest o co walczyć - to może być wyjątkowe znalezisko na europejską skalę, które może stać się turystyczną atrakcją Płońska.
Jak informuje urząd gminy, odkrycie to unikatowy wczesnośredniowieczny zespół chaty z palisadą, którego początki sięgają najprawdopodobniej VIII w. Został odsłonięty fragmentarycznie w roku 2011, w czasie budowy tzw. wschodniej małej obwodnicy. Prace nad odsłanianiem pozostałych części trwają od jesieni 2015 r. częściowo finansowane przez Urząd Miasta w pozostałej części przez UG w Płońsku. W zamiarze Urzędu Gminy Płońsk pozostaje odsłonięcie w pełni reliktów ich zakonserwowanie i stałe eksponowanie w projektowanym budynku – nowej siedziby urzędu. Prace wzbudziły duże zainteresowanie w środowiskach naukowych zajmujących się badaniami wczesnego średniowiecza.
Oczekiwana analiza antropologiczna
- Wracamy na chwilę do wykopalisk zeszłorocznych na terenie skwerku przy ul. 19-go Stycznia w latach 20214-2015 - przedstawiał zagadnienie archeolog Marek Gierlach podczas wrześniowych obrad samorządu miejskiego. - W moim programie tamtych badań, po ich zakończeniu były wnioski dotyczące analizy materiałów, które zostały wydobyte. One są niezbędne do opracowania. Nie otrzymacie państwo opracowania, dopóki nie będzie analizy antropologicznej. O tym się mówiło w zeszłym roku i jak usłyszałem od pani dyrektor wydziału współpracy i rozwoju Lilianny Kraśniewskiej pieniądze na to były zabezpieczone. Tyle. Ja czekam. Materiały są złożone, zinwentaryzowane. Również zrobiłem rozpoznanie, kto mógłby to zrobić i wstępna analiza trzech nieboszczyków została zrobiona za moje zresztą pieniądze - przypomniał Marek Gierlach.
Problemy finansowo techniczne
- Czym innym jest zespół chaty z palisadą do którego mieliśmy wrócić w zeszłym roku i wróciliśmy na mocy porozumienia ustnego między panem wójtem i panem burmistrzem. Do końca roku byłem opłacany przez władze miasta, również za prowadzenie tam badań, tyle tylko, że warunki jakie tam panują spowodowały, że udało się odsłonić tylko część tego obiektu. Po drodze pan wójt Jarosławski w porozumieniu ze swoją radą, co też wielokrotnie było nagłaśniane, podjął decyzję angażując znakomitą większość kosztów w wydobycie tych reliktów, konserwacje i ekspozycję w swoim budynku - przytaczał archeolog. - Mówimy tu o kwocie 20 tys. zł, które miały być przeznaczone na częściowy zwrot kosztów poniesionych przez wójta Jarosławskiego, w tym na igłofiltry, bez zamontowania których nie można obniżyć poziomu wody i nie można tych reliktów wydobyć. Żeby była jasność, konserwacja reliktów, to koszt rzędu 250 tys. zł, więc te 20 tys. zł plus skromne moje wynagrodzenie do 31 grudnia zeszłego roku, to jest kropla w morzu potrzeb - mówił Marek Gierlach.
- Wiem, że niektóre osoby z tej rady podjęły również działania w Warszawie, żeby zdobyć dodatkowe środki. Kręcimy się koło tego i zabiegamy wszyscy. Ja Marek Gierlach, czyli człowiek z zewnątrz uznaje, że jeżeli macie państwo inne ważniejsze potrzeby, bo takich jest pewnie bez liku, nie ma problemu, zechcą państwo te środki zachować. Tyle tylko, że aby prowadzić te prace trzeba jeszcze jednej rzeczy – nie tylko pieniędzy, ponieważ ten nieszczęsny zespół jest w połowie na działce należącej do miasta, a w połowie na działce należącej do gminy Płońsk, to żebyśmy mogli dalej prowadzić działania, mając te zdobyte 200 tys. zł, 400 tys. zł musimy mieć zgodę urzędu miasta, żeby tam działać. Ta zgoda wygasła 31 grudnia zeszłego roku. Od tego momentu prowadziliśmy prace, co wielokrotnie mówiłem. Na części pana wójta odsłoniliśmy to, co było możliwe, ale dalej nie można wejść, bo jest poziom wody za wysoki, żeby obniżyć poziom, trzeba na około zamontować igłofiltry. Wracamy do tego samego punktu, musimy mieć możliwość prowadzenia prac na działce miejskiej i tak naprawdę chodzi o to, żebyście wydali jednozdaniową zgodę. - zwrócił się do władz miejskich badacz przeszłości płońska.
Za duże koszty jak na miejski budżet?
Do wypowiedzi archeologa odniósł się burmistrz Andrzej Pietrasik, który stwierdził, że miasto Płońsk poniosło koszty na badania archeologiczne związane z budową obwodnicy wschodniej zadłużając się i ponosząc wszystkie koszty, jakie życzył sobie pan archeolog Marek Gierlach.
- Prace zostały przeprowadzone w takim zakresie, jaki pan sobie życzył. - odpowiadał archeologowi gospodarz miasta. - Badania, które są obecnie prowadzone, są prowadzone w związku z planowaną budową siedziby urzędu gminy. Kto inny jest adresatem wszystkich wniosków i postulatów. Nie burmistrz, bo burmistrz nie chodził do sąsiadów prosić o pieniądze. My wszystkim dokładamy. Rzadko nam ktoś dokłada. Natomiast co do zgód jakie wydaliśmy i porozumień, wydobycie i zabezpieczenie ma wynieść 250 tys. zł, a ekspozycja, a utrzymanie budynku, a temperatura, wilgotności etc. Też państwo chcecie ponosić te koszty? - zwrócił się do radnych burmistrz. - Trzeba sobie z tego zdać sprawę. To jest zadanie, którego ja nie prowadzę jako burmistrz. Żeby było jasne, ja za to odpowiedzialności nie wezmę - powiedział Andrzej Pietrasik.
- Moim obowiązkiem jest dostarczenie badań, o których pan archeolog Marek Gierlach mówił. To jest mój obowiązek, wynikający z wniosku złożonego na komisji budżetowej. Nigdy nie zmieniłem tego wniosku. Dzisiaj też go nie zmienię. Jeśli państwo odrzucicie tan wniosek, nie będzie to oznaczać, że pieniądze zostaną przekazane do gminy wiejskiej Płońsk. - Zaznaczył Andrzej Pietrasik prosząc o przedstawienie sytuacji przez dyrektor wydziału planowania przestrzennego i gospodarki nieruchomościami Ewę Grzeszczak, która stwierdziła, że podczas zeszłorocznych badań prowadzonych przy urzędzie gminy była zgoda miasta na prowadzenie badań na działce miejskiej na terenach zieleni. Natomiast nie było zgody na utwardzony teren, który stanowi parking. - Takie zgody były wydane i żadna zgoda nie była cofnięta. - wyjaśniła Ewa Grzeszczak.
Zastanawiamy się nad przeznaczeniem 200 tys. zł na zabytek na skalę europejską. - powiedział radny Krzysztof Tucholski. - Państwo za swoimi plecami macie fontanny za 100 tys. zł, których konserwacje kosztuje chyba 10 tys, zł rocznie. - wyliczał koszta montażu i utrzymania fontann w akwenie Rutki radny opozycji. - I w bajorze brudnym takie fontanny i to jest zasadne, a to, żeby coś zrobić na skalę europejską, co może nam tutaj ściągnąć prawdziwych turystów, to na to zgody nie ma. Panie burmistrzu, my wszyscy wiemy, że to pan na to nie daje zgody, a dlaczego, to pan dokładnie wie i my wiemy. Posumował Krzysztof Tucholski.
Dyskusji przysłuchiwała się radna Magdalena Dobrzyńska. Obserwuje zachowanie pana Marka Gierlacha, obserwuje zachowanie pana burmistrza i mam takie pytanie być może retoryczne – gdyby ktoś inny prowadził te badania, czy byłyby dalej takie opory w związku z wydawaniem decyzji z udzielaniem jakiejkolwiek pomocy finansowej? - zapytał prost radna Magdalena Dobrzyńska. Z prośbą porozumienia między burmistrzem, a wójtem zwrócił się radny Andrzej Kwiatkowski.
Monopol archeologiczny
Po wysłuchaniu radnych burmistrz stwierdził, że ze zdumieniem słuchał uwag pod kątem tego, komu daje, a komu nie daje zleceń na zadania archeologiczne.
- Pragnę zapewnić panią pani radna, że ostatnie lata faktycznie pan Marek Gierlach zmonopolizował wszystkie prace archeologiczne w Płońsku. Praktycznie miał wyłączność. - powiedział gospodarz ratusza. - Stawianie mi takich zarzutów jest co najmniej niestosowne. - stwierdził. - ja mogę oczywiście rozmawiać z wójtem. To jest jakiś absurd, że państwo mówicie o jakimś braku zgody. Nigdy nie będę utrudniał prowadzenia badań archeologicznych przez gminę wiejską, wręcz przeciwnie zawsze pomogę. Słyszę o potrzebach finansowych. Ja mam zrównoważony budżet pod względem inwestycji i bieżących wydatków. Po upływie września jeśli budżet nie będzie zrównoważony będziemy obcinać wydatki. Jeżeli ktoś śmieje się 200 tys. zł, to ja państwu przypomnę wnioski do budżetu. Ilu szkołą nie daliśmy pieniędzy i ilu przedszkolom. Jestem jak najbardziej za prowadzeniem prac archeologicznych. Być może wydamy na ten cel znacznie więcej. Teraz chciałbym zakończyć te zadanie, które na mnie ciąży – badania antropologiczne. Jeśli pan wójt będzie chciał pozwolenia ode mnie chętnie mu je udzielę - oznajmił Andrzej Pietrasik.
W odpowiedzi burmistrz usłyszał od radnego Krzysztofa Tucholskiego, że gdyby nie skarżył miasta o wypłatę ekwiwalentu za zaległe urlopy, to starczyłoby pieniędzy na jeden i drugi archeologiczny cel.
tekst/fot. (DK)
Na zdjęciu tytułowym: archeologiczny unikat chata z VIII wieku przy dzisiejszej ulicy Żołnierzy Wyklętych.
Pan Gerlach to jest a nawet dalej powinien być związany ale zakładem karnym ,a nie z Naszym Miastem .