Przewodniczący Krzysztof Tucholski został pozwany przez burmistrza w sprawie niewyrażenia zgody na sprostowanie świadectwa pracy za 2014 r. gospodarzowi ratusza. Głównym powodem takiej decyzji szefa płońskiej rady miejskiej jest rekordowo niewykorzystany urlop wypoczynkowy przez Andrzeja Pietrasika, który chce zamienić dni urlopu na ekwiwalent pieniężny w wysokości 30 tys. zł. Pozwany radny dopatruje się także nieprawidłowości związanych z pełnomocnictwem dla mec. J. Piskorskiego. Przewodniczący w tej sprawie w poniedziałek 8 czerwca zwołał konferencję prasową.
Opozycyjny przewodniczący twierdzi, że żądanie ekwiwalentu, przez burmistrza to narażanie na szwank budżetu miejskiego z deficytem. Rozprawa odbędzie się 28 lipca. w IV Wydziale Pracy Sądu Rejonowego w Ciechanowie. Podczas konferencji przewodniczacy przedstawił wyjaśnienie swej decyzji.
- Burmistrz Andrzej Pietrasik pozwał urząd miasta i zarazem mieszkańców Płońska - mówił przewodniczący płońskiego samorządu Krzysztof Tucholski podczas konferencji prasowej 8 czerwca. - Nie podpisując świadectwa pracy dla burmistrza kierowałem się kodeksem pracy, a powodem takiej decyzji był zapis o zwrocie ekwiwalentu za 56 dni niewykorzystanego urlopu wypoczynkowego w wysokości 30 tys. zł. Mając na uwadze budżet, zadłużenie miasta i deficyt. Nie godzę się na taką niegospodarność i wydawanie publicznych pieniędzy - wyjaśniał powody swej decyzji szef płońskiej rady.
- W związku z tym wyciągnąłem do burmistrza rękę i raz słownie poprosiłem go o wykorzystanie zaległego urlopu i kilkakrotnie ponowiłem prośbę pisemnie. Kontynuował przewodniczący. - Otrzymałem także opinię prawną w tej sprawie od pana mecenasa Piskorskiego, który reprezentował stronę burmistrza. Z powodu naglącego czasu wykreśliłem zapis o wypłacie ekwiwalentu na rzecz zapisu o wykorzystanie 56 dni urlopu zgodnie z kodeksem pracy.- mówił pozwany Krzysztof Tucholski, dodając, że pod względem niewykorzystanych urlopów żaden z wójtów w powiecie nie zbliżył się do „wyniku" burmistrza.
110 dni Wyjazdów, pracy i... urlopów ?
Przewodniczący podczas poniedziałkowej konferencji prasowej poruszył temat wyjazdów zagranicznych burmistrza. - Żaden z tych wyjazdów nie pokrywa się z dniami urlopu wypoczynkowego. - Rozpoczął wątek Krzysztof Tucholski. - W roku 2011 burmistrz wykorzystał 1 dzień urlopu wypoczynkowego, w 2012 r. 22 dni, w 2013 10 dni i w 2014 15 dni. Natomiast w 2011 r Andrzej Pietrasik przebywał poza granicami kraju 46 dni, w 2012 r. 14 dni, w 2013 r. 35 dni, w 2014 15 dni. - wyliczał szef rady.
- Łącznie poza granicami kraju burmistrz przebywał w tym okresie110 dni, nie biorąc w czasie wyjazdów ani jednego dnia urlopu. 110 dni to 22 tygodnie. Mam jeszcze jedną ciekawostkę, 8 dni przebywał w Izraelu, w Meksyku 11, na Ukrainie 2, we Włoszech 23, w Rosji 11, w Serbii 6, na Cyprze 9 w Słowenii 9 w Belgii 11, na Węgrzech 4, w Niemczech 3, w Grecji 12. - kontynuował opozycyjny przewodniczący.
- W związku z tym ja nie mogę podpisać czegoś takiego. Patrząc na to, co się dzieje, na tą liczbę wyjazdów, na ilość dni i biorąc pod uwagę fakt, że podczas niektórych wyjazdów burmistrzowi towarzyszyła żona. Oczywiście jest zapis, że żona płaciła za swój pobyt. Natomiast burmistrz jeździł za nasze pieniądze i otrzymywał z tego tytułu dietę i wynagrodzenie, a teraz żąda wypłaty ekwiwalentu urlopowego. Kilkakrotnie płacimy za ten sam okres pracy. - ocenił Krzysztof Tucholski.
Do sądu zostaliśmy pozwani wszyscy
- I oto zostaliśmy wszyscy jako mieszkańcy pozwani do sądu o przywrócenie zapisu wypłaty ekwiwalentu pieniężnego. Uważam, że w tym przypadku prawo zostało złamane zarówno przez burmistrza, który nie wykorzystywał co roku urlopu, jak również przez wiceburmistrz Teresę Kozerę, która nadzoruje sprawy wykorzystania urlopów wypoczynkowych. - mówił przewodniczący.
Krzysztof Tucholski w tym miejscu zacytował prof. Andrzeja Szewca z Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach: „Udzielenie urlopu wypoczynkowego jest czynnością w zakresie prawa pracy zastrzeżoną zgodnie z indywidualnym przepisem dla kompetencji wyznaczonej osoby zastępującej albo sekretarza gminy. Jest to jej obowiązek za którego niedopełnienie, które jest naruszeniem praw pracowniczych ponosi więc odpowiedzialność przewidzianą w artykule 282 par. 1 punkt 2 Kodeksu Pracy".
To stało się normą
Przewodniczący podkreślił, że taka procedura stała się tak naprawdę normą, ponieważ na początku ubiegłej kadencji przewodnicząca podpisała wypłatę ekwiwalentu za 50 dni niewykorzystanego przez burmistrza urlopu. - Wtedy wypłacono Andrzejowi Pietrasikowi kwotę 29 tys. 744 zł. brutto. My o tym nic nie wiedzieliśmy. Podejrzewam, że nie wiedzieli też mieszkańcy. - oznajmił opozycyjny radny.
Paradoks prawny
- Najbardziej w tym wszystkim zdziwił mnie zapis, że sąd zobowiązuje do przedłożenia pełnomocnictwa szczególnego do występowania w niniejszej sprawie, udzielonego przez przewodniczącego rady miasta adwokatowi Janowi Piskorskiemu i potwierdzenia czynności wniesienia odpowiedzi na pozew oraz zawartego w nim stanowiska pozwanego. To jest drugi wątek tej sprawy. - informował opozycyjny radny.
- Zasięgnąłem opinii prawników, którzy przyznali się, że widzą coś takiego pierwszy raz na oczy, żeby sąd wzywał stronę do potwierdzenia pełnomocnictwa i jednocześnie do odpowiedzi na pozwy. Z urzędu miejskiego otrzymałem taką odpowiedź z której wynika, że Andrzej Pietrasik złożył pozew, a pan mecenas Piskorski został pełnomocnikiem prawdopodobnie ustanowionym przez panią wiceburmistrz bez konsultacji ze mną, nie informując o tym kogokolwiek z rady. - twierdził przewodniczący.
- Ja o tej sprawie nic nie wiedziałem. Dowiedziałem się dopiero gdy otrzymałem wezwanie z sądu. Wtedy poprosiłem o wydanie mi dokumentu pozwu i odpowiedzi. Pan Piskorski napisał opinię prawną w odpowiedzi na moje pytanie zleconą chyba przez burmistrza, ponieważ ja pisałem do burmistrza a odpowiedź otrzymałem od mecenasa Piskorskiego, tak, jakby reprezentował stronę burmistrza, a teraz reprezentuje stronę urzędu przeciw burmistrzowi.
„W imieniu pozwanego Urzędu Miejskiego w Płońsku uznaje powództwo w całości. Strona pozwana potwierdza wszystkie twierdzenia powoda uznając je za zasadne".
W tej chwili pan Pietrasik nie zaskarża jako burmistrz, tylko jako pan Pietrasik. Pan Piskorski jest pracownikiem urzędu, który w tym momencie reprezentuje i zgadza się na wszystko, czyli naraża urząd (swego pracodawcę) na poniesienie kosztów w związku z wypłatą ekwiwalentu. - mówił przewodniczący.
Na zdjęciu wezwanie sądowe i zakreślone zdanie zobowiązujące do prtzedłożenia pełnomocnictwa szcególnego.Krzysztof Tucholski powołał się na kodeks etyki adwokackiej i zacytował par. 8, który mówi: Adwokatowi nie wolno podjąć się prowadzenia sprawy ani udzielić pomocy prawnej jeżeli udzielił wcześniej pomocy prawnej w tej samej sprawie lub sprawie z nią związanej.
Zachłanność niektórych osób...
Nad sprawą pracują doradcy prawni przewodniczącego, którzy sytuację ocenili jako „kolesiostwo".- Dwóch kolesi usiadło sobie i napisało prawdopodobnie pozew, który podpisał pan Pietrasik później pan Piskorski na ten pozew sobie odpowiedział zgadzając się na wszystko nie informując nikogo. - podsumował radny cytując swego adwokata, który przyznał, że rzadko się zdarza żeby sąd pytał pozwanego o potwierdzenie pozwu. Stało się tak dlatego, że sąd otrzymał pozew i odpowiedź od pełnomocnika urzędu, ponieważ nie zauważył w tym konfliktu. Burmistrza wysyła pozew a pełnomocnik zgadza się z zasadnością zarzutów. To narażanie miasta na koszty sądowe. - Zachłanność niektórych osób nie ma w tym mieście granic. - zakończył ostro przewodniczący, który musi przedłożyć w sądzie pełnomocnictwo szczególne w terminie 7 dni pod rygorem zwrotu odpowiedzi na pozew i pominięcia czynności procesowych przeprowadzonych z jego udziałem.
tekst/fot. (DK)
Na zdjęciu Przewodniczący Rady Miejskiej Krzysztof Tucholski z dokumentami podczas konferencji prasowej 8 czerwca.