Z sesji na sesję następuje coraz więcej spięć między burmistrzem a przewodniczącym opozycyjnej rady. Burmistrz wszystkie pytania odbiera jako atak, natomiast przewodniczący przypomina, że poprzednia kadencja już się skończyła i dlatego rada musi byc bardziej zdecydowana.
"Panie Krzysztofie Tucholski, pan przegrał wybory na burmistrza dwa razy. Cały czas pan o tym zapomina i zachowuje się, jakby był pan burmistrzem i przewodniczącym rady jednocześnie. Otóż nie pana sprawą jest wykonanie budżetu. To jest tylko i wyłącznie kompetencja burmistrza."
To fragment wypowiedzi gospodarza ratusza skierowanej do opozycyjnego przewodniczącego Krzysztofa Tucholskiego podczas obrad sesji 23 kwietnia. Zdaniem burmistrza przewodniczący zbyt aktywnie komentuje miejskie przedsięwzięcia i wykracza poza swoje kompetencje.
Przewodniczący Krzysztof Tucholski twierdzi, że porusza się w ramach swych uprawnień. - To nie jest wtrącanie się do budżetu. Wtrącałbym się do budżetu, gdybym decydował, na jakie cele wydawane mają być pieniądze - odpowiadał burmistrzowi przewodniczący. - Mam prawo jako mieszkaniec płacący podatki kwestionować sens miejskich wydatków - mówił szef rady.
Ponadto Krzysztof Tucholski oznajmił, że poprzednia kadencja się skończyła i teraz będzie wypowiadał się każdy, kto zechce zabrać głos, czy to będzie radny, mieszkaniec, czy grupa obywateli. - Ja wiem, że dla pana byłoby najlepiej, jakby nikt nie zadawał pytań, przegłosował nie patrząc w uchwały i za dwie godziny wyszedł z sali obrad. Pan się przyzwyczaił do tego, że było tak, jak pan chciał, że głosowania odbywały się po pana myśli. To się skończyło - zapowiedział przewodniczący rady.
Burmistrz w odpowiedzi przytoczył m.in. zapis mówiący o tym, że głos na sesji może zabrać mieszkaniec reprezentujący grupę społeczną, ale nie powinno się przedstawiać na tym forum problemów dotyczących pojedynczej osoby. (Odpowiedź dotyczyła prośby jednego z mieszkańców, aby odebrać tytuł Honorowego Obywatela Płońska emerytowanemu proboszczowi Edmundowi Makowskiemu z powodu finansowych żądań podczas organizacji pogrzebu - red.)
Polityka biuletynowa
Burmistrz zachowanie radnych podczas sesji nowej kadencji określił zdaniem: „Łapać złodzieja, a jak nie, to zróbmy hucpę". Przewodniczący skrytykował po raz kolejny formę wydawanego przez miasto biuletynu promującego płońskie inwestycje i przedsięwzięcia.
Zdaniem radnego opozycji, miejski biuletyn nie promuje miasta, lecz osobę burmistrza i powtarza informacje, które już wcześniej dotarły do mieszkańców za pośrednictwem lokalnych mediów i na bieżąco ukazazują się w lokalnej prasie.
Krzysztof Tucholski stwierdził, że promocja miasta miałaby sens, gdyby ukazała się w jakimś wydawnictwie ogólnopolskim, aby zwrócić uwagę potencjalnych inwestorów, dodając, że za wydane na biuletyn pieniądze można by zatrudnić 2-3 bezrobotne osoby.
Burmistrz podkreślał, że przygotowanie tego typu materiałów promocyjnych to zakres polityki informacyjnej, która ma na celu dotarcie z informacją do mieszkańców, a rada ma obowiązek zapewnić na ten cel środki. - Biuletyny roznoszą do skrzynek pracownicy w ramach robót interwencyjnych - mówił burmistrz. - Proszę się zastanowić, dlaczego pomimo tylu wydatków na infrastrukturę, na kulturę, na oświatę, jest totalne niezrozumienie ze strony mieszkańców. Dlaczego mieszkańcy Płońska w większości nie wiedzą, które ulice są miejskie a które powiatowe. Za co odpowiada burmistrz, za co starosta, która szkoła jest powiatowa, która miejska? Dlaczego większość komitetów osiedlowych jest „martwa"? Zastanawialiśmy się, co zrobić, aby dotrzeć do ludzi, których nic w Płońsku nie interesuje, ani miasto, ani oferta kulturalna, ani sportowa. Ja podejmuję te działania, żeby dotrzeć do tych ludzi z informacją, że istnieje w Płońsku taka działalność, że jest taka możliwość. Ile się płaci za śmieci, ile się płaci podatku od nieruchomości, jaki jest podział kompetencji, co załatwia się w urzędzie miejskim, a co w starostwie? To jest polityka informacyjna burmistrza, którą ja mam ustawowy obowiązek prowadzić - wyjasniał burmistrz Pietrasik.
- Powiem więcej, pan i rada miejska ma obowiązek wyposażyć mnie w środki na ten cel. Wszystko co robimy jest jawne i ofakturowane. Dokumenty otrzymał przewodniczący komisji rewizyjnej. Nie mam nic przeciwko temu, żeby w biuletynie znalazły się wypowiedzi radnych opozycji i pomysły być może lepsze, może gorsze. Problem w tym, abyśmy ustalili, co chcemy robić i jak chcemy robić - mówił Andrzej Pietrasik
Pytania są tendencyjne
Większość radnych opozycyjnych ponowiła pretensje o brak pisemnych odpowiedzi lub nierzetelne odpowiedzi na pytania i interpelacje. Radna Marianna Żebrowska wyjaśniała, że w jej pytaniach dotyczących nadgodzin i awansów w urzędzie miejskim nie chodziło o nazwiska pracowników i wyszczególnienie stanowisk. - Jeżeli zada mi pani pytanie, a na podstawie odpowiedzi będzie pani mogła zidentyfikować pracownika (ponieważ np. w urzędzie istnieje jedno stanowisko piastowane przez daną osobę), to ja prawnie nie mogę udzielić odpowiedzi. Chyba, że pracownik sam zażąda, aby ujawnić jego dane osobowe - wyjaśniał radnej burmistrz.
Czas odpowiedzi na pytania i interpelacje to 30 dni. Radna Magdalena Dobrzyńska oraz radni Marcin Kośmider i Henryk Zienkiewicz na odpowiedź na interpelację dotyczącą domniemania manipulacji czekali od 15 stycznia do 3 marca. Urzędowa odpowiedź odsyłała do stenogramu z obrad samorządu, który, jak twierdzi Magdalena Dobrzyńska, nie stanowi odpowiedzi na zadane przez radnych pytania. Jak podkreśliła radna, pytania i interpelacje najwyraźniej nie spełniają oczekiwań burmistrza.
Z kolei burmistrz poprosił obsługę rady o wyraźne odnotowanie, że jego zdaniem przewodniczący odebrał mu prawo głosu i nie pozwolił szerzej odnieść się do tematu dyskusji.
tekst/fot. (DK)
Na zdjęciu obrady 23 kwietnia - od lewej przewodniczący Krzysztof Tucholski, wiceprzewodnicząca Alina Braulińska, wiceburmistrz Teresa Kozera, burmistrz Andrzej Pietrasik oraz sekretarz urzędu Andrzej Bogucki. Po prawej stronie radni - Magdalena Dobrzyńska i Marcin Kośmider.