Projekt wykupu przez miejska spółkę majątku po upadłym PRD-M upadnie pewnie tak samo jak znana płońska firma drogowa. Poziom nieufności radnych większościowej opozycji wobec prezesa ZDiM i burmistrza jest tak duży, że trudno liczyć na porozumienie. - Pracy nikomu nie zabierzemy, ale nie możemy godzić się na nieczytelne dla nas rozwiązania, bo to dopiero jest szkodliwe dla miasta - wyjaśnia Krzysztof Tucholski, przewodniczący Rady Miejskiej w Płońsku.
Po publikacji artykułu „Ludzie na bruk, miliony w błoto" oraz reakcji czytelników skontaktował się z redakcją radny Krzysztof Tucholski.
- Celem naszych działań nie jest zablokowanie realizacji projektu z samego założenia, że skoro forsuje go burmistrz, to jest to złe. My widzimy wiele niejasności i zagrożeń dla miasta związanych z wykupem PRD-M, dlatego się temu przeciwstawiamy - mówi Krzysztof Tucholski.
Przewodniczący rady jest poirytowany zachowaniem prezesa Zarządu Dróg i Mostów Janusza Chłopika. - Pan prezes od miesięcy unika rzeczowej rozmowy na temat funkcjonowania spółki oraz rzeczywistych planów rozwojowych. Bardzo często zasłania się tajemnicą handlową, mgliście opowiada o przyszłości działań firmy, nie chce udostępniać radnym niektórych dokumentów. Mamy bardzo poważne zastrzeżenia co do przedstawianej optymistycznej wizji rozwoju, skoro już 2014 r. spółka zamknęła stratą ponad 200 tys. zł. Rada poprzedniej kadencji dała pieniądze na rozruch firmy w nowym zakresie działalności licząc, że nie przyniesie to wyniku ujemnego. Na dodatek ZDiM przegrał nawet miejski przetarg na budowę ulic na osiedlu „Toruńskim" - wylicza przewodniczący rady.
- Sprawa kolejna dotyczy zaskakującej nas informacji. Otóż po wyemitowaniu obligacji przez ZDiM to samorząd musi wydać zgodę na ustanowienie zabezpieczenia przez miasto. O tym przedtem kompletnie nie było mowy, więc nie chcemy takiego obarczania miasta. W ubiegłej kadencji ani razu nikt nie zająknął się, że potrzebne będzie to rozwiązanie. Podobnie do dziś nie wiemy, kto i kiedy wydał zgodę na wpłacenie 500 tys. zł wadium w postępowaniu wykopowym majątku od syndyka. Wieloma informacjami jesteśmy po prostu zaskakiwani i stąd być może powstaje fałszywy obraz, że blokujemy projekt z samego założenia, że jesteśmy w opozycji do burmistrza - tłumaczy Krzysztof Tucholski.
Przewodniczący rady opór większości opozycyjnej tłumaczy obawą, że plany sprzedaży części przejętego majątku, z czego pieniądze mogłyby posłużyć szybkiej spłacie zobowiązań, mogą spalić na panewce. - Na 2014 r. burmistrz zaplanował wpływy ze sprzedaży nieruchomości rzędu 10 mln zł, a zrealizowano tylko wpływ na poziomie 300 tys. zł. Ceny nieruchomości spadają i nie opłaci się sprzedawać, niekiedy też brakuje kupców. Dlatego zakładanie, że działka po PRD-M pójdzie za 6 mln zł nie znajduje potwierdzenia w faktach. W związku tym koszty poręczenia będzie musiała spłacać spółka. A jeśli nie będzie miała z czego, to wówczas obowiązek ten spadnie na budżet miasta. To zbyt ryzykowne - zaznacza Tucholski.
Radny ostrzega również, że trudności na rynku drogowym nie wróżą dobrze planom przejmowania przez miasta upadłej firmy z tej branży. - Nawet prezes PRD-M Mirosław Łazarskie na spotkaniu z nami powiedział, że gdyby dziś za 15 mln zł miał przejąć taką firmę, to wolałby cofnąć się w czasie o kilkanaście lat, do poprzednich realiów rynkowych i prawnych. My też mamy sygnały, że o ile jeszcze kilka lat temu właściciel firmy drogowej na początku roku wiedział, ile ma robot na kolejne miesiące, to dziś żyje w niepewności. Dlatego nie możemy zakładać, że ze ZDiM-em będzie inaczej. Natomiast z samych zamówień z miasta firmie nie opłaci się przejmować wytwórni mas bitumicznych, bo jej moc przerobowa będzie kompletnie niewykorzystana - wyjaśnia Krzysztof Tucholski.
Natomiast przewodniczący rady nie widzi problemu, by bez wykupu PRD-M miejska spółka mogła działać nadal w obecnym stanie zatrudnienia. - Tu właśnie zlecenia miejskie na budowę dróg i chodników oraz na inne prace powinny wystarczyć, aby obecni pracownicy zatrudnienie utrzymali, a miasto nie musiało ponosić aż tak dużego ryzyka. Naszym zdaniem odmowa przejęcia PRD-M wcale nie oznacza, że miejski ZDiM musi upaść lub zwalniać już pracujących tam ludzi. W tej sprawie jest za dużo niejasności i niepewności, żebyśmy mogli głosować za - zapowiada przewodniczący rady.
- Poza tym, kto nam zagwarantuje, że miesiąc po wykupie PRD-M prezes nie przyjdzie na sesję i nie zażąda kolejnego dokapitalizowania w kwocie 5 mln zł, bo powie, ze nie ma za co uruchomić bieżącej działalności i utrzymać pracowników? - pyta Krzysztof Tucholski.
Na pytanie o opłacalność wykupu majątku PRD-M przez firmę prywatną Krzysztof Tucholski odpowiadał, że radni opozycji słyszeli o takich planach. - Opłacalność dla firmy prywatnej opiera się na tym, jest podobno taki plan, aby za dwa lata od miasta przejąć ZDiM razem z całym bagażem po PRD-M, ale za 50-60 proc wartości. Takie słyszymy pogłoski wynikające z przekonania, że miasto sprawy nie podźwignie - odpowiada nam Krzysztof Tucholski.
Czy jest jeszcze możliwość na osiągnięcie porozumienia z burmistrzem w sprawie wykupu? - pytamy. - Raczej nie - odpowiada przewodniczący rady miejskiej.
Piotr Kaniewski
PS Płońsk już dwukrotnie przeżył wielkie awantury na forum samorządu związane z koniecznością gwarantowania swoim majątkiem kredytów na rozwój spółek miejskich. Tak było w przypadku poważnej modernizacji PEC i sieci grzewczej oraz podczas budowy tzw. Wielkiej kanalizacji przez PGK. W grę wchodziły sumy znacznie większe, niż ta potrzebna do przejęcie majątku po PRD-M. Spółki zmodernizowane istnieją, są nadal w 100 procentach w rękach miejskich i nadal się rozwijają, dając nowe miejsca pracy. Wobec nich także były zakusy ze strony firm prywatnych, również wielu przedsięwzięciom z tego zakresu gospodarki komunalnej wróżono fiasko. Wszystko kwestia zarządzania i umiejętnego planowania.
ZDiM po ewentualnym przejęciu majątku PRD-M miałby zobowiązania roczne na poziomie 2 mln zł plus odsetki, po minięciu dwuletniego okresu karencji. Prezes zakłada, że dla przyspieszenia spłaty mógłby sprzedać działki w pobliżu trasy S7 , za które powinno wpłynąć 9 mln zł. Ale nawet zastój cenowy na rynku i tak mógłby nie zaburzyć rytmu spłaty zobowiązań wobec banku, o ile spółka byłaby dobrze zarządzana, poszerzyła zakres usług i znajdowała zlecenia zewnętrzne - np. w okolicznych gminach. Poza tym można by sprzedać działkę większą na dokapitalizowanie i zwiększenie zakresu działalności firmy, natomiast spłat dokonywać w rytmie rocznym z bieżących dochodów.
Jednym z argumentów opozycji jest też obawa, że sprzedaż działek może się odbyć bez żadnej kontroli ze strony samorządu - czyli faktycznego właściciela spółki. Tego obawia się część radnych, iż prezes lub burmistrz (jako jednoosobowe zgromadzenie wspólników) może działki sprzedać za byle jaką cenę, bez przetargu i nie wiadomo komu.
Jednak ze słów przewodniczącego rady, innych radnych oraz osób spoza rady, z którymi rozmawiałem przebija się przede wszystkim nieufność wobec burmistrza i prezesa ZDiM. Nieufność co do intencji, powstawania nowych pomysłów, podejmowania różnych zobowiązań, zatajania ich przed radą, niechęci do tłumaczenia swoich działań, zasłaniania się tajemnicą handlową itp.
To jest być może większy problem, niż obawy związane z poradzeniem sobie na rynku przez miejską spółkę.
Ale rozwiązaniem mogłaby być umowa z burmistrzem co do specjalnych działań samorządu wobec spółki, zwłaszcza w pierwszym okresie jej działalności. Do tego można przecież sporządzić pisemne porozumienie, uchwałę, aby społeczni reprezentanci mogli także w tej dziedzinie wykonywać swój mandat na trochę nietypowych zasadach, ale i sytuacja jest również niecodzienna.
Jeśli zaś kością niezgody jest prezes, czy tez w przyszłości pojawią się poważna tarcia uniemożliwiające współpracę z samorządem, to przecież łatwiej wymienić jego, niż położyć na łopatki projekt, w który i tak już miasto zainwestowało duże pieniądze.
Opozycja może również zwiększyć swoja kontrolę nad spółką, wprowadzając do niej swojego merytorycznego reprezentanta, np. głównego księgowego, dyrektora finansowego, prokurenta.
Nieufność nie powinna stanąć w poprzek innym interesom miasta wynikającym z funkcjonowania zakładu, który powinien dostać od radnych szansę na rozwój, a nie bytowanie na miejskim garnuszku, jak dotychczas.(PK)