Miasto może stracić grubo ponad 2 mln zł, zwiększeniu mogą ulec koszty budowy i remontów dróg, a przede wszystkim już teraz pracę może stracić około 70 osób. Stanie się tak, jeśli opozycyjna większość w płońskiej radzie miejskiej przedłoży interes polityczny, osobisty i partyjny ponad dobro ludzi i perspektywiczny interes miasta. Brak zgody na wykup przez Zarząd Dróg i Mostów majątku upadłego Przedsiębiorstwa Robót Drogowo-Mostowych ma wielorakie konsekwencje i kosztowne skutki, o których radni szykujący jesienną akcję o kryptonimie „Odwołać Pietrasika" zdają się nie myśleć.
Upadłość Przedsiębiorstwa Robót Drogowo-Mostowych została ogłoszona jesienią 2013 r. Zaraz po ustanowieniu przez sąd syndyka masy upadłościowej rozmowy i negocjacje w sprawie dzierżawy i późniejszego wykupu całości lub części majątku upadłej spółki podjął burmistrz Płońska. Zainteresowanie taką samą operacją wyrażała inna firma drogowa, mająca siedzibę niedaleko Płońska, co jest istotne dla uzyskania całościowego obrazu toczących się zdarzeń.
Rada miejska ubiegłej kadencji podjęła decyzję o dokapitalizowaniu spółki samorządowej ZDiM kwotą 1,2 mln zł, która miała służyć wnoszeniu opłat dzierżawnych za sprzęt oraz zatrudnieniu wykwalifikowanych pracowników z branży drogowej. Z góry wiadomym było, że to pierwszy krok do wykupu majątku likwidowanego PRD-M.
W ramach zabezpieczania przyszłości przedsięwzięciu sporządzono umowę pomiędzy samorządem a spółką ZDiM, która dopuszcza m.in. pominięcie procedury przetargowej w udzielaniu miejskiej spółce zleceń na budowę i remont dróg we wszystkich inwestycjach prowadzonych przez miasto na terenie będącym miejską własnością.
W praktyce oznacza to, że ZDiM ma gwarancję pracy i płacy na około 6 mln zł rocznie. Środki te „ z górką" zabezpieczają więc planowaną obsługę poręczenia kredytowego, ale też bieżące funkcjonowanie zakładu i płace dla pracowników.
Umowa jednak ma zabezpieczenia, które nie pozwalają ZDiM-owi na dyktowanie miastu dowolnych cen. Dodatkowo burmistrz oraz komisja rewizyjna mają w rękach skuteczne narzędzia kontrolne, by do dowolności w tym zakresie nie dochodziło. Także w sprawie tej ważnej umowy stosowną uchwałę podjęła rada miejska ubiegłej kadencji. Samorząd wykonał więc kolejny krok w ramach powszechnie znanego projektu wykupu majątku po PRD-M.
W tym okresie doszło do zmiany prezesa miejskiej spółki - Romana Waltera zastąpił Janusz Chłopik, natomiast zatrudnienie w firmie wzrosło z 18 do 70 osób. ZDiM rozpoczął proces głębokiej zmiany profilu swojej działalności, opracowano własną recepturę wytwarzania masy bitumicznej, uruchomiono produkcję masy, opłacono koszty ubezpieczenia maszyn drogowych itp. Firma stawała do przetargów, choć uzyskała tę możliwość na samym końcu ubiegłorocznego sezonu zamówień na roboty drogowe.
Ściągnięci do pracy wykwalifikowani i doświadczeni drogowcy poczuli, że przyszłość nie rysuje się tak beznadziejnie, jak kilka miesięcy wcześniej.
Jeszcze w u biegłej kadencji wiadomo było, iż kluczowe decyzje muszą zostać podjęte do stycznia 2015 r., bo teraz może dojść do finalizowania ustaleń z syndykiem.
- Jesienią wpłaciliśmy 500 tys. zł wadium do postępowania z syndykiem. Wartość wykupu nieruchomości, urządzeń i parku maszynowego wyceniono na 12,7 mln zł. Dla spółki samorządowej jest to oferta niższa niż normalnie, bo wykup nie będzie objęty podatkiem od podanej wartości - mówi nam Janusz Chłopik, prezes Zarządu Dróg i Mostów Sp. z o.o. w Płońsku.
Również radnym minionej kadencji (kilkoro jest w niej podobnie), a także wszystkim interesującym się życiem miasta widome było, że finansowanie operacji przejęcia majątku po PRDM ma być oparte na obligacjach wyemitowanych przez ZDiM. - Umowę o współpracy w formie poręczenia kredytowego chce z nami podpisać bank DMB Polska, który za to otrzyma obligacje na sumę 13 mln zł. Z kolei my uzyskamy atrakcyjny próg procentowy, na poziomie 3,2 proc. - mówi Janusz Chłopik.
Prezes ma także opracowaną koncepcję szybkiej spłaty zobowiązań. - Chciałbym siedzibę i cale obecne zaplecze spółki przenieść pod Płońsk do miejscowości Brody, czyli tam, gdzie jest wytwórnia mas bitumicznych z zapleczem. Natomiast teren przy ul. Przejazd oraz przy ul. 19 Stycznia (siedziba upadłego PRD-M) możemy sprzedać i w ten sposób uzyskać około 10 mln zl, które przeznaczylibyśmy na obsługę poręczenia. Wówczas do spłaty pozostałaby już niewielka suma, natomiast firma wszystkie uzyskane kwoty z robót przeznaczałaby wyłącznie na własną działalność bieżącą i rozwój - opisuje swój projekt prezes Chłopik.
Biorąc pod uwagę istniejące już gwarancje miejskie na zlecenia budowlano-remontowe dróg oraz perspektywę inwestycji innych opartych na funduszach europejskich prezes ZDiM patrzy w przyszłość z optymizmem.
- Rusza wreszcie dalsza budowa trasy S7 w kierunku Gdańska. Naszą szansą są prace przy budowie węzłów, dróg awaryjnych i dojazdowych oraz inne podwykonawstwo w głównej inwestycji. Mamy bazę, czyli wytwórnię masy bitumicznej, którą możemy przestawiać na recepturę zleceniodawcy, mamy maszyny i fachowców, mamy też kruszywa oraz tereny do ich składowania. Możemy obsłużyć całe zaplecze wielkiej budowy i na tym zarobić. W takiej perspektywie zatrudnienie może wzrosnąć do 150 osób, a to chyba dla Płońska przyszłość nie do pogardzenia - pyta retorycznie prezes ZDiM.
Prezes zaznacza, że w toku rozmów z bankiem, a także z ekspertami, z których pomocy korzysta, powstał plan restrukturyzacji działalności miejskiej spółki. Plan nie dotyczy redukcji zatrudnienia, ale zwiększania oferty umożliwiającej zarabianie pieniędzy nie tylko w typowym sezonie drogowym. - Ujawnię całość naszych założeń, jednak dopiero po zgodzie rady na wykup. Inaczej naszą pracą koncepcyjną wzmocnilibyśmy konkurencję -zastrzega Janusz Chłopik.
Opozycja mówi "nie"
ZDiM może jednak nie utrwalić zmiany swojego profilu działalność, dziesiątki osób mogą z dnia na dzień stracić pracę, a sam ZDiM upaść poprzez blokowanie operacji wykupu przez opozycyjną większość w radzie miejskiej.
Mimo pisanej i niepisanej w demokracji zasady ciągłości władzy - skutków i następstw, zobowiązań etc. - obecna większość uparcie blokuje doprowadzenie operacji do końca. Radni zgłaszają wątpliwości co do rentowności przedsięwzięcia, choćby z tego powodu, że stacjonarna wytwórnia mas bitumicznych blisko miejsca budowy drogi nie jest przy obecnych technologiach specjalnym atutem.
- Owszem, są wytwórnie mobilne, z których wielkie firmy korzystają - przyznaje Janusz Chłopik. - Problem jednak w tym, że do instalacji obiektu potrzebne są wszelkie zezwolenia i opinie środowiskowe, jak przy budowie wytwórni stacjonarnej. To wysokie koszty i długi czas realizacji. Po drugie, nawet przy wytwórni mobilnej trzeba mieć rozległe zaplecze na składowanie komponentów, co też wymaga pozwoleń. Z kolei my jesteśmy w kontakcie z dużymi firmami, które są gotowe dzierżawić od nas już istniejące zaplecze - dodaje prezes płońskiego ZDiM.
Opozycja zarzuca prezesowi Chłopikowi, że nie przedstawił radnym klasycznego biznes planu, więc nie mogą podejmować tak kosztownej decyzji. - Ja oczywiście mogę na kliku stronach zaprezentować elementy koncertu życzeń w dość luźnych odniesieniach do rzeczywistości, ale po co, skoro od czerwca pracujemy z ekspertami drogownictwa i ekspertami od finansów, by stworzyć realny plan działań i rozwoju spółki - odpowiada prezes Chlopik.
- Mam oczywiście symulacje finansowe i plan działań w tym zakresie, bo inaczej bank nie chciałby z nami nawet zacząć rozmów o zabezpieczeniach. Przygotowaliśmy technologię wytwarzania masy i ściągamy fachowców do prac, planowania i nadzoru. Wszystko to wielokrotnie przedstawiałem poprzedniej i obecnej radzie, w każdej chwili jestem gotów do merytorycznej rozmowy - dodaje Chłopik.
Prezes opowiada również, że bardzo często ze strony radnych pojawiają się pytanie o ryzyko i zagrożenie, że przejęcie zakończyć się może porażką. - Jak w każdym biznesie ryzyko jest. Może nie być pracy, możemy przegrać przetarg, załamaniu ulegnie rynek drogowy, jak w 2012 roku. Tak, różne rzeczy mogą się przydarzyć w grze rynkowej. Ale po pierwsze mamy pewność zleceń z miasta, co po spłacie zobowiązań poręczeniowych pozwoli i tak spółce istnieć, a po drugie w unijnej perspektywie 2014-20 jednym z priorytetów są właśnie inwestycje drogowe. Do tego dochodzą kontrakty na budowę tzw. schetynówek, a także doraźne zlecenia od samorządów oraz inwestorów prywatnych. Lepiej nic nie robić czy podejmować przemyślane działanie? - pyta Janusz Chłopik.
Prezes ZDiM spotkał się już kilka razy z radnymi nowej kadencji i deklaruje, że jest otwarty na dalsze rozmowy oraz na każdym innym etapie działalności spółki. - Odnoszę jednak wrażenie, że opór radnych nie jest oparty na przesłankach merytorycznych - przypuszcza prezes ZDiM.
Radni maja w tej sprawie głosować na sesji 15 stycznia. Czas na sfinalizowanie sprawy z syndykiem już się kończy, bo niedotrzymanie wyznaczonego przez niego terminu oznacza rozpoczęcie procedury od nowa, ale już bez udziału płońskiej oferty.(PK)
Komentarz
Kryptonim „Odwołać Pietrasika"
Dla porządku wytłumaczę, czemu w artykule nie ma wypowiedzi opozycji. Zwróciłem się ponad tydzień temu do przewodniczącego rady miejskiej o przesłanie wypowiedzi-stanowiska opisującego opór opozycji wobec od dawna znanego projektu wykupu majątku po PRD-M. Odpowiedź nie nadeszła. Dlatego opieram się w części na tym, co było mówione na sesjach, na posiedzeniach komisji oraz na nieformalnym spotkaniu radnych z burmistrzem i prezesem upadłego PRD-M.
Wydawać by się mogło, że w interesie także radnych jest, aby ulice i chodniki w mieście były dobrze zrobione, równe, a razie potrzeby remontowane natychmiast. To - jak rozumiem - gwarantuje umowa ze ZDiM, bo pominięcie trybu przetargowego oszczędza masę czasu (i pieniędzy), a fakt, iż zlecenie otrzymuje spółka miejska, którą nadzoruje burmistrz i rada, jeszcze przyspiesza działanie.
Fakt, że spółka w okresie przejściowym powiększyła zatrudnienie z 18 do 70 osób, a po wdrożeniu planu nowej dzielności zakłada zwiększenie tej liczby do 150 powinien zwłaszcza najtwardszą opozycję ucieszyć najmocniej. Kto w kółko podczas kampanii podkreślał „praca, praca, praca dla Płońszczan!"?
Pewnie Ileś z tych osób już zatrudnionych w ZDiM lub mających na to nadzieję w listopadzie głosowało na obecnych radnych, którzy na rozwój miejskiej spółki postawić nie chcą. Zatrudnicie ich teraz Państwo u siebie? Gdzie?
A przecież skazanie tych ludzi na bezrobocie oznacza wzrost wydatków miasta w sferze opieki społecznej, dodatków mieszkaniowych, zapomóg, wydłużenie kolejki na prace interwencyjne i roboty publiczne itd. Wygeneruje się więc koszty dodatkowe dla podatnika i budżetu miasta oraz budżetu państwa.
Poręcznie finansowe na wykup majątku po PRD-M chce dać bank. Ryzyko, że się nie uda („oby, oby" - krzyczy opozycja) jest jak w każdym biznesie. Ale już sam przejęty majątek pokrywa zobowiązanie, więc w tej mierze mieszkańcy Płońska nie dokładają do interesu.
Korzyść finansowa, infrastrukturalna i społeczna jest większa, niż ryzyko operacji.
Nie ma jednak woli do takiej rozmowy. Jest za to nowy płoński ekspert od drogownictwa i operacji finansowych w tej branży. To radny Zygmunt Aleksandrowicz - dyrektor średniej szkoły powiatowej, która ma swoje nabrzmiewające problemy wewnętrzne. Tam by może najpierw coś usprawnić, zredukować, zablokować?
Dla większości radnych - zwłaszcza młodych wiekiem i stażem - radny Aleksandrowicz jest mentorem i przewodnikiem. Aż miło powspominać, jak za szukanie w dziury w całym latami szydził z Janusza Lipczewskiego, byłego radnego, by teraz powielać metodę będącą obiektem swojej dawnej grzmiącej krytyki. Cel uświęca środki?
Z kolei aż żal patrzeć, że część radnych chętnie z góry rozlicza, tropi, przypuszcza, ba! sugeruje, że przejęcie PRD-M jest operacją w celu stworzenia „pralni pieniędzy", ale w ferworze walki nie potrafi nawet rozszyfrować nazwy spółki, której majątek miasto ma wykupić.
Chciałbym bardzo, aby kierownicy opozycji ujawnili swoich doradców, którzy suflują im obecnie w kwestii opisywanej operacji finansowo-organizacyjnej. Radni blokując finalizację planu wdrożonego w ubiegłej kadencji działają na szkodę miasta, bo szkodą będzie utrata ponad 2 mln zł już zainwestowanych w realizację określonego celu. Celu znanego od dawna. Obecny brak konsekwencji samorządu w realizacji tego założenia oznacza stratę tamtych pieniędzy i być może upadek ZDiM, bo z kolei trzeba by go ponownie dokapitalizować, by powrócił do dawnego profilu. To oznacza kolejne miliony złotych.
Ale może chodzi właśnie o dwie pieczenie przy jednym ogniu. Na rynku próżni nie ma, jeden pada, drugi się żywi.
Ciekawe będzie stanowisko radnych z PSL w tej sprawie. Obecna sytuacja prawna (a przyszła tym bardziej) powoduje, że następcą prawnym PRD-M jest miejski ZDiM. A właśnie miejska spółka jest na dobrej drodze, aby to do niej trafiło wysokie odszkodowanie i zwrot kosztów za robotę zablokowaną przez płońską gminę. To - jak się mówi w kuluarach - może mieć wpływ na głosowanie, bo w sprawie jest jeszcze drugie i trzecie dno. Bynajmniej nie chodzi o żaden przekręt, ale dość specyficzny - nazwijmy to - splot okoliczności w szerszym niż gminny kontekście.
Kluczowe obecnie pytanie brzmi: Jak to jest, drodzy Państwo z opozycji, że prywatnemu nabywcy opłacałoby się przejęcie majątku po PRD-M, o czym zresztą rozmawiał z syndykiem, a miejskiej spółce ma się to absolutnie nie opłacać?
Całość działań opozycji, które rozpoczęto z marszu od pierwszej sesji, sprowadza się jednak do realizacji planu zorganizowania jesienią referendum w sprawie odwołania burmistrza. Najbliższy ustawowo możliwy termin tej operacji przypada nie wcześniej niż na koniec września, więc wybory parlamentarne mają być dobrą okazją, bo dodatkowo gwarantują wyższą frekwencję.
Dlatego blokowanie wykupu PRD-M (mimo kosztów społecznych i finansowych), cięcie wynagrodzenia burmistrza, zakusy wobec spółek, oraz nieuzasadniony napad na pensje dla urzędników ratusza, pieniądze na szkolenia itp. ma na celu paraliżowanie miasta i jego struktur po to, aby wykazać, że Pietrasik nic nie robi, a miasto idzie na dno.
Wówczas, jak mniemają kierownicy opozycji, ponowi się szansa na upragniony fotel i pełnię władzy. I chyba o to chodzi, a nie o jakieś działania zwiększające potencjał miasta i własny rynek pracy.
Tymczasem mamy w radzie wielu komisarzy ludowych, którzy nie biorą jednak pod uwagę faktu, że sami mogą być podmiotem referendum o odwołanie rady miejskiej za działania uderzające bezpośrednio w żywotny interes miasta i jego mieszkańców.
Piotr Kaniewski