Na H to może być Meksyk, może być Texas!... A na H! Zaraz moment, to będzie w Południowej... tych różnych krajów dużo na H... to może Ohio! Widzisz, to jest Honduras, o taki malutki. He, he. Tyle z Anioła z „Aletrnatywy 4", bo podobny kop „w górę" otrzymał burmistrz od radnego Ferskiego.
Światła pogasły, piecyk też. Coraz zimniej w mieszkaniu, ale tow. Winnicki z partnerką jeszcze odpoczywają po upojnych chwilach. Winnicki chce Żabcię ulokować w ciepłej chacie w Zakopanem. Na to Żabcia: Ale ja cię nie zostawię samego na mrozie. Pojedź ze mną, a najlepiej jakby myszka znalazła jakąś pracę w cieplejszym kraju. Myszka wyjaśnia: Myszka musi zostać tutaj właśnie dlatego, żeby ktoś jej nie załatwił pracy w cieplejszym kraju.
Dalej znamy, bo to klasyka usuwania z kraju tych, których wywalić na bruk się nie da, lub z różnych przyczyn jest to niemożliwe. A Honduras na tyle mały i na tyle daleko, że wpływy z tej pozycji tu na miejscu zupełnie niegroźne. Podobnie jak oddelegowanie burmistrza Płońska na stałe do przewodniczenia Komitetowi Wykonawczemu Międzynarodowego Stowarzyszenia Miast - Orędowników Pokoju.
Taki awans chce zafundować Andrzejowi Pietrasikowi radny Andrzej Ferski. Ku zdziwieniu samego zainteresowanego i pozostałych radnych, Ferski złożył poprawkę do uchwały rekomendującej burmistrza na funkcję wiceprzewodniczącego międzynarodowego gremium. - Ja się nie zgadzam, burmistrz musi być na czele, a nie jako drugi - zagaił radny i wniósł o skasowanie przedrostka wice-. O dziwo wszyscy haczyk połknęli i bodaj przy jednym głosie wstrzymującym uchwała w takim kształcie przeszła. Zwieść się dała na chwilę przewodnicząca Mikołajewska, wierząc w dobre intencje kolegi radnego, ale Ferski nie byłby sobą, gdyby Pietrasikowi szpilki nie wsadził. - Mam na dzieję, że w ten sposób pozbędziemy się pana burmistrza z Płońska - wypalił.
Ma rację radny Ferski? Wielu mówi, że tak! Chodzi jednak o to, że burmistrz szefem „Orędowników" nie zostanie i nawet płońska uchwała nie zmieni faktu, że zostanie wiceszefem komitetu wykonawczego, bo w tych gremiach ustalenia poprzedzają głosowania. Jednak nawet gdyby członkowie stowarzyszenia zastosowali się do życzenia Andrzeja Ferskiego, to oznaczałoby to tyle, że Andrzej Pietrasik i tak pozostałby w Płońsku przy Płockiej 39 (wejście od 1 Maja).
Idźmy więc dalej: Pietrasik do Parlamentu, najlepiej do Sejmu - stawiam pomysł całkiem serio!
Szkopuł w tym, że wybory na Wiejską są w 2015 r., a wybory samorządowe już za rok. O ile nie będzie skrócenia kadencji parlamentarnej (a raczej nie będzie), to przyszłym burmistrzem Płońska zostanie... Andrzej Pietrasik, jeśli będzie kandydował. Na dziś świadczy o tym wiele przesłanek, a walnie do tego przyczynia się sama najtwardsza płońska opozycja, ponieważ nie chce działać konstruktywnie i perspektywicznie.
Będzie gorzko teraz.
Dobry duch spotyka rozpolitykowanego płońszczanina. - Spełnię każde twoje jedno życzenie, ale pamiętaj, twój rywal otrzyma to podwójnie - wyjaśnia dobry duch. - Nie ma sprawy. Wydłub mi jedno oko - błyskawicznie wypowiada życzenie rozpolitykowany płońszczanin.
Skoro o Płońsku, to płońszczanin, jeśli szerzej, to Polak. Zawsze pasuje w kontekście jakiejkolwiek polityki.
Samemu przechodząc różne stadia radykalizmu, doszedłem do wniosku, że sensu to większego nie ma - strasznie skraca perspektywę i łazi się wtedy jak ślepiec. Na dziś wystarczy mi, że Płońsk na dwie części naturalnie dzieli rzeka, a nienaturalnie miasto dzieli brak pracy i jej posiadanie, brak pieniędzy na podstawowe rzeczy i spuchnięte portfele, siedzenie w wakacje na płońskim podwórku i wojaże po całym świecie, kolejki do lekarza i możliwość uzyskania tej opieki od ręki. Itepe, itede. Czy trzeba więcej?
W polityce podział być musi, ale im niższy poziom tej polityki uprawiania, tym bardziej powinna się opierać na porozumieniach. Dodatkowo, jeśli lokalnego hegemona pokonać w wyborach (kolejnych z rzędu) nie udaje się, to trzeba mu proponować takie rozwiązania, z których jakaś korzyść dla całej społeczności może wynikać.
Każda funkcja publiczna człowieka zużywa, bo dochodzi jeszcze rutyna, która szczególnie inspirująca nie jest. Na to nakłada się społeczne zmęczenie daną władzą, jeśli trwa ona w odczuciu zbyt długo, po prostu już się opatrzyła.
Ale paradoksalnie to zmęczenie nie jest wcale trudno przekształcać w nawyk do głosowania na te same osoby, co widzimy w Płońsku, nie tylko w kontekście burmistrza, ale również niektórych radnych. Inną sprawą jest ocena skuteczności, za co może być premia na kolejną kadencję, bo w dużej mierze w wyborach lokalnych odgrywa przyzwyczajenie i obawa przed nowym. Z tego dotąd korzystali także twardzi przeciwnicy obecnego burmistrza.
Andrzej Ferski jest inny niż pozostali radni, bo nie hamletyzuje na sesjach, nie dyplomatyzuje i często mówi w taki sposób, że jest to odzwierciedleniem opinii części płońskiej społeczności, na pewno większości jego wyborców. Tym razem, chcąc zesłać Andrzeja Pietrasika na niewielką funkcję międzynarodową (czyli prawie Honduras), wyraził tym samym swego rodzaju rozpacz twardej opozycji. Bo wygrać z Pietrasikiem także za rok będzie prawie niemożliwe, nie tylko zresztą z winy twardej opozycji.
Ostatnio burmistrz z radością ogłosił, że gromadzenie środków własnych, nawet za pomocą pożyczek, na udział w inwestycjach realizowanych z dotacją unijną nie wchodzi w pulę ogólnego zadłużenia miasta. Rząd musiał dać zielone światło na większą absorbcję środków unijnych, a jednocześnie przy tym złagodzić restrykcje nałożone na samorządy przez ministra Rostowskiego, więc wydzielił kwoty idące na realizację zadań unijnych ze wskaźnika nieprzekraczalnego zadłużenia gminy. Co to oznacza w praktyce? Rozszerzenie frontu inwestycyjnego w Płońsku, czyli będzie kasa na drogi, chodniki, szkoły, przedszkola, czy co tam z tego zakresu trzeba zrobić.
Do burmistrzowskiej puli aktywów kampanijnych trzeba doliczyć ruszającą niebawem wielką przebudowę domu kultury, a także wziąć pod uwagę zapowiedzianą generalną modernizację stadionu, trwające budowy sztucznego lodowiska i skate-parku, rewitalizację parku nad Płonką i inne prace, których podstawowym walorem nie jest tylko funkcjonalność, ale fakt ich zauważalności w przestrzeni miasta. To nie są działania, o których w ferworze kampanii można powiedzieć, iż były niepotrzebne.
Płońska opozycja, na własne życzenie, pozbawiła się możliwości argumentowania, że też się może uważać za architekta tych działań w nowych realiach finansowych. Dlaczego? Błędem była rezygnacja Władysław Kucińskiego z funkcji szefa komisji budżetowej, bo tam, mimo burmistrzowskiej większości, jednak wykuwa się i akceptuje jego głównie propozycje. Przynajmniej w tym zakresie radny miałby możliwość większego udziału opozycji w kształtowaniu przyszłości miasta, nawet jeśli byłby permanentnie przegłosowywany przez większość.
Podobnie nienajlepszym rozwiązaniem było opuszczenie komisji rewizyjnej przez trójkę radnych opozycji. Fakt, wynikało z bezsilności, ale jest to z kolei w znacznym obszarze funkcjonowania samorządu komisja najważniejsza.
Pozostają więc sesje, lecz są one zbyt przewidywalne w przebiegu i na tyle radykalne w formie niektórych wypowiedzi, że nie przynoszą skutku w postaci realizowanych rozwiązań. Ma to jedynie efekt propagandowy, bo polityki właściwej, czyli ustaleń, kompromisów i forsowania własnych rozwiązań, nie prowadzi się w gorącej atmosferze pod okiem kamer. Być może jest to fajne w odbiorze, ale niesamowicie nieefektywne. A może po prostu chodzi o to, by tylko gonić króliczka?
Cóż jeszcze może przeszkodzić obecnej twardej opozycji w realizacji marzeń? Trzy kwestie. Wygrana Andrzeja Pietrasika w wieloletniej batalii prokuratorsko-sądowej. W żaden sposób nie sprawdziły się powtarzane przez lata zapowiedzi, a gwoździem do trumny tych przewidywań było wycofanie się prokuratury ze wcześniejszych oskarżeń, a także mijanki świadków uprawiane na sali sadowej. Ta kwestia, jak mi się wydaje, będzie miała kluczowe znaczenie nie tylko podczas przyszłorocznej kampanii.
Chodzą radni i narzekają na sztamę burmistrza z byłym proboszczem. Chichoczą, gdy duet Pietrasik-Makowski śpiewa w urzędzie „Sto lat...", ale niestety - przy spotkaniu z kanonikiem kolana miękną, a prawa dłoń pędzi do czoła... Jedynie radny Ferski przed głosowaniem w sprawie honorowego obywatelstwa odważył się pomysł skrytykować i powiedzieć to, co wielu ludzi sądzi o relacjach tronu z ołtarzem.
Także nowa ordynacja do samorządu może nie pomóc opozycji w uzbieraniu silnej większości. Przy tak małych okręgach punkty będą prawdopodobnie zbierać kandydaci „biorącego" kandydata na burmistrza. Istnieje też ryzyko, że z obecnymi radykalnymi opozycjonistami wygrają kandydaci jeszcze bardziej radykalni, może wręcz ekstremalni.
Albo też zwycięży opcja „na cwaniaka", bo bez przesady, „obsłużenie" różnymi zabiegami okręgu z 700 głosującymi problemem nie jest, co już zresztą w innych kampaniach w Płońsku widzieliśmy. Minusem nowych rozwiązań jest także to, że nie będzie już list, na których kandydaci z dalszych pozycji też ostro działali, mając nadzieję na mandat. Teraz trudno będzie liczyć na podobne zaangażowanie, bo to zupełnie inna motywacja.
Z takich oto powodów nie chcę wysłać burmistrza do Hondurasu, bo on za maciupki na jego aspiracje. Na umiejętności też, co by nie mówić.
Słyszałem z wiarygodnych ust takie oto określenie, ze „Pietrasik jest chory na Płońsk", w tym sensie, że wszystkich gdzie może sprawami miasta zamęcza. To powiem oksymoronem, żeby zdrowo na ten nasz Płońsk chorował na przykład przy Wiejskiej, skoro już doszło do krzyku rozpaczy opozycji, że wygrać to się z nim nie da.
Często też słyszę inne opinie: „autokrata", „zamordysta", „karierowicz", ba, nawet „skur...", ale ci z kolei ludzie mówią to z takim zdumieniem i zazdrością, że ciary po plecach łażą.
Tak skrajne opinie świadczą jednak o tym, że mamy kandydata murowanego, a jedni i drudzy z przyjemnością różnoraką i spodziewanymi korzyściami na niego zagłosują. Nieprawdaż?
Piotr Kaniewski
Na zdjęciu tytułowym kadr z filmu „Alternatywy 4" - „Widzisz, to jest Honduras, o taki malutki. He, He."