Na placu przy płońskiej stacji PKP pojawiła się całkiem spora grupa zainteresowanych. O mapie nieba i samym roju meteorów Perseidów opowiadał szef działającego przy MCK Płońskiego Koła Miłośników Astronomii Adam Derdzikowski. Nie obyło się bez incydentu typu „światło i dźwięk"...
Na placu na terenie stacji PKP po godz. 22 pojawiła się spora grupa zainteresowanych, którzy na leżakach i karimatach wpatrywali się w północne niebo. Aktywność roju Perseidów w nazewnictwie ludowym zwanymi „łzami św. Wawrzyńca" zaczyna się w okolicach 10 sierpnia - w dniu imienin Wawrzyńca. Największa aktywność Perseidów przypada 12, a czasami 13 sierpnia - W tym roku wypadła niekorzystnie z tego względu, że najwięcej meteorów pojawi się w ciągu dnia, po południu 13 sierpnia i nie będzie możliwa ich obserwacja - mówił Adam Derdzikowski z Płońskiego Koła Miłośników Astronomii, które działa przy MCK. - Dziś w nocy powinno pojawić się ok. kilkudziesięciu Perseidów w ciągu godziny. Najwięcej meteorów będzie widać przed świtem - dzielił się swą wiedzą szef płońskich pasjonatów.
- Dziś praktycznie nie ma Księżyca, który utrudnia obserwację rozjaśniając niebo. Rojów meteorów jest kilkadziesiąt, może nawet ok. stu, jednak tylko kilkanaście jest tak dużych, że warto popularyzować ich obserwacje. Najbliższy kolejny rój meteorów o nazwie Drakonidy pojawi się między 6 a 9 października - wyjaśniał Adam Derdzikowski
- Nazwa Perseidy pochodzi od mitu o Perseuszu i Andromedzie, to właśnie na tle gwiazdozbiorów z mitycznymi imionami na północnym niebie pojawiają meteoryty widoczne w sierpniową noc ze środy na czwartek 12 dnia miesiąca.
Meteory z rojów są pochodzenia kometarnego. To głównie duże kawałki twardego lodu, które na skutek tarcia całkowicie spalają się w atmosferze ziemi. Kometa, która składa się z lodu, zamarzniętych gazów i skalistego jądra, gdy znajdzie się w pewnej odległości od Słońca zaczyna parować. Odrywają się fragmenty lodu i pyłu, które zostają na orbicie komety. Jeśli wejdą w strefę orbity Ziemi zostają trafiają do atmosfery i całkowicie się spalają. Obszar w którym trafiają do atmosfery, nazywany jest radiantem - przybliżał temat pan Adam.
Nie obyło się jednak bez incydentu - najprawdopodobniej zamierzonego i przygotowanego happeningu. Kilka osób spoza grona obserwujących dla żartu odpaliło petardy.
Niestety nie udało się wykonać dobrego zdjęcia przelatujących meteorów.
tekst/fot. (DK)
Na zdjęciu dość liczna grupa zainteresowanych obserwacją na placu przy stacji PKP.