W obecnej radzie miejskiej Płońska zaledwie pięcioro radnych, na 21, przynależy do partii politycznej i z ich list startowało w wyborach 2010 r. Tymczasem z zapałem potrzebnym w innych obszarach próba upartyjniania samorządu odbędzie się również 16 listopada. I to mimo tego, iż czasy są inne niż przed laty, a kodeks wyborczy przywrócił okręgi jednomandatowe, mające z założenia preferować liderów środowisk, gdzie przynależność partyjna kandydata jest dla wyborcy sprawą najmniejszej wagi.
Głównym problemem radnego partyjnego jest kwestia lojalności i odpowiedzialności. Wyborca może sobie nawet nie zdawać sprawy, że jego wybraniec szarpie się jak zając we wnykach lub wije jak piskorz, gdy musi wybierać, czy bliżej mu do realizowania założeń partii, która go rekomendowała czy do rozliczania się przed wyborcami, którzy dali głosy.
Zdarza się często, że interesy te są zbyt rozbieżne, by próbować je godzić. Bywa i tak, że żądania wyborców, nawet jeśli są zbieżne z „linią" danej partii, to z kolei porozumienie władz tego ugrupowania np. z burmistrzem, wyklucza skuteczne działanie radnego. Praktyka wskazuje, że partyjnemu kandydatowi lepszym wyjściem wydaje się podpaść własnemu elektoratowi (bo się to jakoś, wiecie, wytłumaczy) niż własnej partii i lokalnej władzy wykonawczej.
Inaczej za to działa radny lub grupa radnych funkcjonująca tylko na linii odpowiedzialności wobec wyborców, która pracuje zadaniowo, szybko reaguje i koncentruje się wyłącznie na lokalnych sprawach i problemach.
Podobnie wyraźna przewaga radnych obywatelskich nad partyjnymi rysuje się w zakresie tzw. programu wyborczego. W ujęciu partyjnym już samo założenie jest błędne, bo z reguły to partie konfrontują swoje założenia z elektoratem w dniu wyborów. W samorządzie sytuacja jest odwrotna, mieszkańcy decydują o tym, co dla nich najważniejsze i dobierają człowieka do zadań ważnych nie tylko dla małego okręgu, ale dla całego miasta, jak w naszym przypadku.
Kandydat partyjny oraz sztab prowadzący kampanię ma również taki problem, że gdzieś musi w skalę lokalną wpisać założenia programowe swojego ugrupowania, bo partie skrupulatnie liczą „swoje głowy" w samorządach i traktują to jako działalność promocyjną wobec innych wyborów.
Ale to już praktyka niemalże karkołomna, zważywszy na zakres funkcjonowania samorządu. Jak tu bowiem wpisać kwotę płacy minimalnej, obniżenie wieku emerytalnego, albo politykę historyczno-rozliczeniową? Nie da się, bo nijak takich zadań samorząd nie realizuje. Za to mogą być bardzo upolitycznione sesje, tyle, że za bicie piany płacą takim radnym podatnicy, i to wcale niemało.
Także w dzisiejszych realiach i w tym temacie samorządowym mieści się szyderczy sens dowcipu sprzed lat: „we wrześniu spadł śnieg, a na polu była kapusta i ziemniaki. Co się najpierw zbiera? Biuro polityczne - pada odpowiedź."
Obecnie partie czy to szczebla krajowego, czy lokalnego nie nadążają za wydarzeniami, bo głównie nie one już je kreują. Dziś partie ze względu na swą archaiczną konstrukcję raczej przyłączają się/opowiadają po którejś ze stron niż wywołują debatę. Również w wymiarze lokalnym widać to zjawisko, więc także na tym tle radny lokalny czy ruch lokalny działa zdecydowanie szybciej i efektywniej.
Współcześnie komunikacja pomiędzy ludźmi - także wyborcami i wybranymi - odbywa się w błyskawicznym tempie, co automatycznie na przegranej pozycji stawia radnego partyjnego, który zwłaszcza w sprawach bardzo istotnych musi się wielokrotnie z jakąś „górą" skomunikować. Zresztą, przez tę hierarchiczność i inne ograniczenia partie nie radzą sobie z komunikacją cyfrową i błyskawicznym rozprzestrzenianiem się różnych informacji za pomocą np. mediów społecznościowych.
To kolejny punkt na rzecz lokalnych inicjatyw wyborczych, zwłaszcza, że w Płońsku po raz pierwszy od 16 lat wybierzemy radnych w okręgach jednomandatowych. W tym więc zakresie zwiększa się możliwość szybkich reakcji na wydarzenia i wzrasta skuteczność komunikacji, gdyż okręgi nie są duże. W tym ujęciu ich niewielkość stanowi zaletę.
Najlepszym przykładem przewag kandydatów i komitetów lokalnych w samorządzie są gminy, w których stale funkcjonowała ordynacja większościowa. W tych miejscach np. wokół Płońska partie polityczne mają wielki problem z forsowaniem swoich członków do rad, bo przeważnie roztropniej jest w wyborach nie epatować legitymacją, ale stawiać na konkrety ważne dla całej gminy.
Taki test dopiero nas czeka w Płońsku, bo duża grupa wyborców w przedziale wiekowym 18-34 lata po raz pierwszy w życiu wybierze radnych w okręgach jednomandatowych, o ile oczywiście te osoby pójdą do wyborów, bo partyjniactwo, brak konkretów i dzielenie wyborczą kiełbasą najbardziej bodzie właśnie tę grupę wyborców.
Wykorzystaniem możliwości nowej formuły wyborów w Płońsku byłoby pojawienie się na scenie wyborczej kandydatów na nowe czasy - ludzi aktywnych nie tylko w granicach zawodowych, ale patrzących szerzej na problemy miasta i mających energię oraz pomysły na ich lokalne rozwiązywanie.
Bardzo wielu Płońszczan w ostatnich latach mieszkało i pracowało zagranicą - czemu z ich inicjatywy nie wprowadzać wielu prostych rozwiązań u nas, by latami nie wyważać już dawno otwartych drzwi?
Czemu by mieli nie pojawiać się w wyborach aktywni i otwarci ludzie w różnym wieku, których od startu odstręczała dotąd konieczność określania się ostatecznego przed wpisaniem na listę jakiegoś ugrupowania. Być może dlatego płoński samorząd od lat szerokim łukiem omijają lokalni przedsiębiorcy, zwłaszcza młodzi.
Czemu by w najbliższych wyborach do płońskiej rady nie mógł wystartować z pozytywnym skutkiem mieszkający w Płońsku obywatel innego kraju Unii Europejskiej? Zakazu nie ma, a pożytek dla miasta mógłby być nie do przecenienia.
Jest wiele możliwości, które daje nowy Kodeks wyborczy, na pobudzenie aktywności lokalnej pojedynczych osób oraz grup - nawet niewielkich. Trzeba jednak zrobić pierwszy krok - dać się wybierać.
O to chodzi, by nie zmarnowały się kolejne szanse, jak w dowcipie: " Panie Boże, Janek ma wszystko, a stary kombinator nawet nie pracuje. Ja haruję jak wół, a nie wygrywam nawet w totolotka!!! KUP LOS, DAJ MI SZANSĘ - pada odpowiedź z góry".
Dzięki „ujawnieniu się" osób o dużym potencjale społecznym, dotąd żyjących w cieniu publicznym, może płoński samorząd ożyć w nowym wymiarze, gdzie nie ma z góry założonego podziału na władzę i opozycję, a ludzie grupują się wokół rozwiązywania konkretnych problemów i wprowadzaniu nowatorskich rozwiązań.
Nowa formuła wyborów w nowych czasach może bardzo korzystnie wpłynąć na rozwój miasta tym mocniej, im mniej do samorządu wejdzie osób winnych lojalność najpierw partiom i ideologiom, a dopiero być może na szarym końcu - obywatelom, którzy ich wybierają i oczekuja namacalnych efektów ich czteroletniej pracy.
Piotr Kaniewski