Współpraca międzynarodowa Płońska jest dla jednych powodem do dumy, a dla innych zbędnym balastem dla miasta. Tymczasem liczne grono płońszczan w czasie Dni Patrona pokazało coś, o czym mogliby pomyśleć lokalni handlowcy, a być może także przedsiębiorczy ludzie z ratusza albo innych miejskich instytucji.
Camemberty i brie płońszczanom nie śmierdzą mimo, że mieszanka różnych odmian sera może powalić na kolana słonia. Nie dlatego też najbardziej obleganym stoiskiem na Dniach Patrona był namiot francuski, że goście z Crepy-en-Valois rozdawali sery, słodycze i szampana za darmo (bo nie rozdawali). Po prostu bardzo liczne grono mieszkańców miasta ceni dobre i oryginalne produkty i jest gotowa za to zapłacić więcej, niż za rodzime podróbki w supermarkecie.
Francuskim gościom zabrakło szybko przywiezionych specjałów. Gdyby wiedzieli, to nie lecieliby do nas, a udali się samochodem dostawczym, bo zapotrzebowanie na produkty było ogromne. Nie jest też tak, że kupujący rzucili się na nowości, których nigdy nie próbowali. Znaczna grupa płońszczan często jada światowo, ale po większość oczekiwanych na stole produktów musi pojechać do Warszawy, na przykład. Czy nie można tego zmienić?
Można zmienić przynajmniej częściowo, dodając płońskiej współpracy międzynarodowej inny poziom. Nawet jeśli niszą rynkową w Płońsku są oryginalne wyroby z Francji, Chorwacji, Izraela czy Rosji lub Włoch albo Holandii, to zaliczająca się do tej klienteli grupa może na towary stamtąd wydać znaczne kwoty. To znaczy mogłaby, gdyby były w Płońsku dostępne.
Kontakty w tym zakresie płońskich handlowców z potencjalnymi kontrahentami z miast bliźniaczych byłyby - z punktu widzenia nabywcy towarów - bardzo pożądane.
Czy zorganizowanie stoiska międzynarodowego-partnerskiego w jakimś płońskim sklepie byłoby problemem nie do przeskoczenia? Chyba nie, zwłaszcza, że byłby to dowód rzeczywistego rozwoju współpracy i dodatkowo zarobku. Poza tym, burmistrz mógłby rozważyć podejście promocyjne w dziedzinie podatków lokalnych, gdyby ktoś wyraził chęć rozszerzenia kontaktów zagranicznych miasta w obszarze wymiany handlowej. Takie relacje były przecież niegdyś (historycznie) pierwszym etapem wzajemnej współpracy. Czemu nie zrobić tego dziś?
Płońsk obecnie ma podpisane umowy z ośmioma partnerami, ale nie ma powszechnej świadomości takich kontaktów, bo poza sferą instytucjonalną (edukacja, kultura, samorząd) współpraca ta nie wychodzi do przeciętnego mieszkańca. A dostęp do choćby sztandarowych produktów naszych partnerów mógłby w tej dziedzinie sporo zmienić - nawet poprzez możliwość zakupu towarów i usług w specjalnie oznaczonych miejscach.
Rynek w Płońsku i w okolicy na to, co mogą nam zagraniczni bliźniacy zaoferować, jest duży i podobnie może to się odbyć w drugą stronę.
Towar z partnerskiej półki
Skoro Francuzi ( w znacznej części polskiego pochodzenia) z Crepy-en-Valois pokazali nam niszę na oryginalne sery, słodycze i napitki, to idźmy dalej, choć tylko z grubsza rzecz ujmując:
Chorwacki Cakovec - miasto tuż przy granicy z Węgrami - doskonałe wędliny, w tym suszona na wzór włoski szynka oraz inne specjały z tej dziedziny; oczywiście śliwowice w całej mnogości gatunków i cen, a także inne produkty procentowe; artystyczne wyroby rękodzielnicze.
Izraelski Ramat - Negev - oliwa, wino, oryginalne wyroby tekstylne, a także produkty lecznicze z Morza Martwego oraz unikalne wyroby pamiątkarskie z Ziemi Świętej.
Włoskie Notaresco i Mosciano - regionalne typy makaronów i chyba najlepsze pomidory ( w puszkach, w zalewie oliwnej), oliwy - moc kompozycji, inne produkty rolnicze.
A na liście jeszcze Wołgograd, Soleczniki, Bachczysaraj oraz belgijskie Antoing i w pamięci holenderskie Winschoten (dziś gmina Oldambt). Wszędzie tam znajdziemy lokalne specjalności, nie tylko spożywcze, ale również przemysłowe. I cały ten potencjał jeszcze przez Płońsk nie spróbowany, nie wykorzystywany.
Odrębną dziedziną płońskich relacji zagranicznych powinna być współpraca turystyczna, dostępna dla każdego. Każde z tych miast tylko - nie mówiąc o regionach lub krajach ich położenia - jest warte odwiedzenia. Tymczasem nie istnieje u nas (ma być) choćby punkt informacji turystycznej. Ale czy będzie obejmował oferty naszych partnerów zagranicznych, ceny, kontakty?
Francuscy przyjaciele z Crepy-en-Valois pokazali pewien kierunek, w którym można by spróbować iść. Być może płońscy śmiałkowie osiągnęliby dzięki temu sukces rynkowy. A jeśli nie chcą być pilotami, obawiają się ryzyka, to może - podpowiadam - w ekspozyturze Miejskiego Centrum Kultury, czyli w Bistro Qultura można by było uruchomić taką działalność, gdzie każdy płońszczanin kupiłby francuski serek, butelkę śliwowicy albo sól medyczną czy inne produkty od naszych partnerów? To na początek.
Francuzi pokazali kierunek. Szkoda by było nie spróbować.
Piotr Kaniewski