"Pokutuje przekonanie, że przemoc domowa, to kwestia prywatna i o ile nie ma siniaków i krwi, a do tego jeśli sprawca dobrze zarabia – nic nie da się zrobić. Pragnę wyrazić zaniepokojenie działaniami gminy Płońsk w zakresie przeciwdziałania przemocy. W granicach instytucji napotkałam głównie niechęć i apatię. W Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Płońsku, do którego udałam się po pomoc przekonywano mnie, że może jestem zbyt wrażliwa, że przecież nie mam dowodów”. Publikujemy apel, który otrzymaliśmy na redakcyjnego maila.
Na redakcyjną skrzynkę otrzymaliśmy obszerny opis i apel dotyczący złożonego i trudnego tematu - mianowicie sprawy pewnej sytuacji związanej z psychiczną, ekonomiczną przemocą domową. Poniżej publikujemy przesłany tekst, który dotyczy także społecznych stereotypów i bagatelizowania przez urzędników takich właśnie przypadków, rozgrywających się za zamkniętymi drzwiami i własnie z tego powodu trudnych do udowodnienia, tym bardziej, że nie ma dowodów w postaci siniaków i innych oznak agresji fizycznej... Autorka przyznaje, że jedynie w płońskiej komendzie policji została wysłuchana w sposób, który był serdeczny, przyjazny a zarazem rzeczowy, co w obliczu wydarzeń ostatnich miesięcy było dla niej sporym zaskoczeniem:
(...)"Nie zgadzajmy się na przemoc
Szanowni Państwo,
Jestem osobą, która przez wiele lat doznawała przemocy psychicznej. Z czasem sprawca stał się bardziej wyrachowany i bezwzględny w stosowaniu manipulacji, sukcesywnie doprowadzając do rozpadu mojej rodziny. W ostatnim czasie wykonałam wiele telefonów, odwiedziłam kilka urzędów, przerwałam milczenie i zaczęłam szukać pomocy.
Wierzę, że póki sprawca nie poniesie żadnej odpowiedzialności za wyrządzone krzywdy, gdzieś zatraca się idea życia wspólnie, poczucia przynależności do świata, który wszyscy tworzymy. W granicach instytucji napotkałam głównie niechęć i apatię. W Gminnym Ośrodku Pomocy Społecznej w Płońsku, do którego udałam się po pomoc przekonywano mnie, że może jestem zbyt wrażliwa, że przecież nie mam dowodów, sugerowano że to co mnie spotyka to moja wina i to może ja jestem sprawcą przemocy. Przyznaję, że takie zachowanie zniechęciło mnie do poszukiwania rozwiązań konwencjonalnych.
Odniosłam wrażenie, że udzielane mi wsparcie było wynikiem znikomej świadomości zjawiska, jakim jest przemoc domowa i pokutującego przekonania, że jest to kwestia prywatna i o ile nie ma siniaków i krwi, a do tego jeśli sprawca dobrze zarabia – nic nie da się zrobić. Otóż to nieprawda – żadne pieniądze, majątek ani pozycja społeczna nie dają prawa do krzywdzenia. Pragnę zobrazować Państwu czym jest przemoc psychiczna i z jakimi konsekwencjami się wiąże. Warto wspomnieć, że kodeks karny penalizuje przestępstwa z zakresu stosowania przemocy w rodzinie, jasno definiując czyny zakazane i określając sankcje prawne za ich stosowanie. Choć samo mówienie o tym jest niesłychanie trudne, zwłaszcza gdy już jako dziecko jest się ofiarą i świadkiem bicia, manipulacji, bierności otoczenia, powtarzania kłamstw i wierutnych bzdur, by ukryć to co się dzieje za zamkniętymi drzwiami. Wiele lat zajęło mi by okiełznać żal i gniew, dać sobie szansę – lepiej rozumieć siebie i własne emocje, zawalczyć o czyste sumienie. Było to możliwe tylko dzięki nieustępliwemu poszukiwaniu wiedzy i wsparcia.
Lokalnie jedynie na komisariacie policji w Płońsku zostałam wysłuchana w sposób, który był serdeczny, przyjazny a zarazem rzeczowy. Przyznaję, że w obliczu wydarzeń ostatnich miesięcybyło to dla mnie spore zaskoczenie. Kilku życzliwych funkcjonariuszy odczarowało w mojej głowie wizerunek policji jako tylko i wyłącznie wściekłych pał – to niesamowicie cenne dostrzec w innych człowieka – ten tajemniczy pierwiastek dający przekonanie, że druga osoba wcale nie chce nas skrzywdzić, choćby miała pistolet przypięty do pasa – uważnie słucha i jest zdolna do empatii. O ile moi bliscy są wyjątkowymi i miłymi ludźmi to nigdy nie mogłam liczyć na ich wsparcie czy obronę przed domowym katem, który pojawił się w mojej rodzinie niczym rycerz na białym rumaku, ratując nas finansowo. Cena którą przyszło ponieść za ten ratunek okazała się być nader wysoka, choć z zewnątrz obrazek wydawał się piękny i sielankowy. Być może dlatego bliscy
od zawsze odwracali wzrok, by przypadkiem nie dostrzec za wiele, o pewnych rzeczach milczeli, albo wręcz normalizowali przemoc na zasadzie „przecież zawsze tak było”, „ciesz się, że masz co jeść i gdzie spać”, „bądź wdzięczna!”. Zalecali jedynie posłuszeństwo, cierpienie i uśmiechanie się przez łzy, że „tak już jest”. Od lat jestem uciszana, karmiona wsparciem, które z miłością ma niewiele wspólnego. Iluzja ta niczym respirator podtrzymywała mnie przy życiu, gdy moje kolejne marzenia umierały, a młodość po prostu ulatywała.
Zamknięta w złotej klatce uwierzyłam, że jestem beznadziejna i zupełnie bezradna. Dopiero teraz powoli dochodzi do mnie jak wielką ranę noszę w sobie, i że nie jest to kwestia mojej winy czy defektu, a odpowiedzialność za krzywdę leży po stronie sadysty, który ani razu nie zawahał się by przekroczyć i zdeptać moje granice, uderzyć gdy byłam dzieckiem, na moich oczach bić i kopać zwierzęta, czy wyśmiewać własną żonę i jej znajomych. Absolutnie druzgocząca dla młodej psychiki jest świadomość do czego skłonny jest posunąć się rodzinny kat, gdy będzie miał ku temu „pretekst”, i że absolutnie nikt nie pomoże, albo wręcz będzie wspierać i ukrywać sprawcę, wykazując pełne spektrum zachowań wiktymnych.
Nie było przestrzeni dla rozmowy, ilekroć pojawiał się konflikt pojawiały się również krzyki, nerwowe ruchy, manifestacje siły, zakazy i nakazy, awantury i drwiny „przecież co zrobicie beze mnie?” Wtedy to miało efekt mrożący, teraz żal mi myśleć jak wiele mogłabym osiągnąć, gdyby nie
regularne akty przemocy, poniżania, blokowania, ograniczania i zamykania ze strony człowieka,który miał pełnić rolę ojca rodziny, a więc wspierać i pomagać, być opoką i chronić.Rodzinny oprawca od zawsze był entuzjastą kar cielesnych. Z dumą wyznawał zasadę, żewychowanie zwierząt opiera się na biciu, zarówno kotów jak i psów. Padały uzasadnienia: 'nie da się inaczej', 'zasłużyła sobie', 'to po co uciekały lub oddały mocz nie do kuwety'. To samo działo się w stosunku do mnie: 'sprowokowała', 'to wariatka', 'to jej wina'. Ponieważ źle znosiłam takie zachowania – buntowałam się na rozmaite sposoby – automatycznie stałam się intruzem wewłasnym domu, zagrożeniem dla świata zbudowanego na przemocy i kłamstwie. Oprawca odzawsze mówił o mnie w kategoriach porażek – zniesławiając do innych i skutecznie separując od otoczenia. Wierzyłam, że ludzie są paskudni i źli, a ataki zawsze nadchodzą niespodziewanie gdy nikt nie widzi, a ja nie jestem dostatecznie czujna. Prawdziwą zgrozą nie jest boska potęga rodzinnych oprawców, a właśnie ich słabość i frustracja – którą stale pielęgnują, dopuszczając się kolejnych podłości. W pewnym momencie już muszą kłamać przed samym sobą i innymi, by przypadkiem nie wydało się jak nisko upadli i nie musieli się z tym mierzyć.
To czego nie potrafię zrozumieć i wybaczyć sprawcom przemocy domowej, jest ich absolutny brak zdolności do zmiany, zero wkładu pracy i wysiłku by się edukować, rozwijać, czynić swoje (i przy okazji cudze) życie lepszym, a krzywdy – zwyczajnie po ludzku – przemyśleć, przeprosić i naprawić.
Mam 28 lat, jestem osobą wykształconą i świadomą z czym wiąże się życie w społeczeństwie - dotąd pracowałam w instytucjach kultury i obracałam w środowiskach uczelni wyższych. W pewnym sensie zaadaptowałam się do życia, jednak dysfunkcyjny model rodziny oparty na neurotycznym związku zależności i przemocy, odcisnął trwałe piętno na mojej psychice. Nawet w l atach niezależności stale towarzyszyło mi dojmujące poczucie winy, wstydu, życia wbrew sobie i wpojonej apatii do ludzi. Gdy rok temu wróciłam do domu rodzinnego przeorganizować się – przeraził mnie widok, który zastałam. Smutny dom przepełniony na przemian ciszą albo krzykiem, czasem skomleniem psów. Wróciły wspomnienia i stare rany, tylko tym razem widziałam już ludzi, a nie – jak za dzieciaka – wykreowane figury i sztucznie nadmuchane autorytety. Z początku przygniotła mnie słabość i niemoc, gdy dostrzegłam jak bezkarność sprawcy całkowicie wyjałowiła go moralnie. Odwoływanie się do sumienia nie przynosiło żadnego skutku, rozmowy były ucinane obscenicznym zachowaniem i drwiną. Mimo to wciąż miałam w sobie życie, poruszało mnie piękno natury i docierały do mnie okruchy życzliwości ze świata zewnętrznego. Przez około rok czasu byłam schowana przed całym światem, całkowicie zastraszona, nie miałam życia towarzyskiego ani zawodowego. Siedziałam zamknięta na klucz, a gdy wychylałam się by pomagać w porządkach, zajmować kwiatami czy gotować we wspólnej kuchni, spotykały mnie ataki i wyziewy cudzej frustracji. Wycofałam się całkowicie, niszcząc wszystko co przypominało mi kim jestem i o czym marzę. Nie potrafiłam znaleźć drogi na zewnątrz.
W akcie już absolutnej desperacji i kryzysu, inspirowana Strajkiem Kobiet i medialnym performancem ludzi mądrzejszych ode mnie, powzięłam edukację z zakresu psychologii i własnych praw – starałam się zrozumieć co czuję, co mogę zrobić. Ciężko pracowałam by wyzwolić się z roli ofiary, wyjść naprzeciw własnym uprzedzeniom i lękom. W istocie studiowałam jak (sobie) pomagać i nie dać się skrzywdzić. Gdy przerwałam milczenie i wyszłam z siebie, dosłownie stanęłam obok spokojniejsza, pewniejsza siebie i bogatsza w wiedzę – sprawca przemocy zaczął wykonywać chaotyczne ruchy jak odłączanie internetu, zastawianie zejścia ze schodów, grożenie mi celem zastraszenia i nawet napaścią, wyrwaniem telefonu – jedynej możliwości zawołania pomocy. Wszystko byle nikt mnie nie usłyszał i nie zobaczył, byle się nie wydało. Nikt nie łamał mi rąk ani nóg, ale z premedytacją robił wszystko, by wywołać u mnie stres i poczucie zagrożenia.
W końcu straciłam już tak wiele, że nie obchodziło mnie czy ktoś uzna mnie za wariatkę, czy będzie próbował dokuczyć, a może polubi lub nie. Wtedy udało mi się nagrać ataki i sposób działania sprawcy, choć ten zrobił wszystko co mógł by mnie uciszyć. Nie udało się. Polskie prawo stoi po stronie ofiar przemocy. Ich dramatem jest natomiast ludzka obojętność, nieznajomość prawa, niski poziom edukacji w tym zakresie, szkodliwe wzorce w przestrzeni publicznej. Zapewniam, że nie chcę tu roztrząsać kwestii światopoglądowych, sposobu ekspresji, tego że ktoś zaklnie, czy okaże gniew – chcę uzmysłowić jedynie gdzie zaczyna się przemoc. Choćby w sieci dostępne są infolinie, organizacje rządowe i pozarządowe, także ogólnopolskie (i nie tylko –polskie) konferencje dot. przeciwdziałania przemocy i są one prowadzone nie tylko przez policjantów, prawników, psychologów czy psychiatrów, ale także większość uczelni humanistycznych i pedagogicznych prowadzi podobne prelekcje w formie wywiadów, podcastów czy sesji coachingowych dla ofiar przemocy. Natomiast Kodeks karny precyzyjnie określa czyny zabronione w Polsce. Przytoczę jedynie kilka z nich: Przestępstwo znęcania się nad rodziną (art. 207 k.k.), Ciężki uszczerbek na zdrowiu (art. 156 k.k.), Inne uszkodzenie ciała (art. 157 k.k.), Groźba karalna (art. 190 k.k), Nękanie i złośliwe niepokojenie (art.190a k.k. oraz 107 k.w.), Zmuszenie do określonego zachowania (art. 191 k.k.), Nieudzielenie pomocy (art. 162 k.k.), Bezprawne pozbawienie wolności (art. 189 k.k), Rozpijanie małoletniego (art. 208 k.k.), Znieważenie (art. 216 k.k.), Naruszenie nietykalności cielesnej (art. 217 k.k.). Nieprzestrzeganie wyroków i postanowień sądowych (art. 244 k.k.), Wywieranie wpływu na świadka i innych uczestników postępowania (art. 245 k.k.), Doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem (art. 282 k.k.) i inne.
Ponadto Polska w 2012 roku podpisała się pod Konwencją stambulską, która szczególny nacisk kładzie na ochronę przestępstw czynionych ze względu na płeć, walkę z dyskryminacją i stereotypami. Konwencja ta uznaje, że wszelkie przejawy przemocy są naruszeniem podstawowych praw i wolności człowieka. Nie traktuje więc przemocy jako prywatnej sprawy między sprawcą i osobą pokrzywdzoną, lecz nakłada na władze publiczne obowiązek wypracowania komplementarnej strategii wspierania i ochrony osób doznających przemocy, organizowania działań profilaktycznych oraz karania sprawców przemocy.
Wierzę, że każdy człowiek ma w sobie pokłady niewyobrażalnej siły i jeśli chce to może czynić z niej użytek. Każdy rodzi się z wolną wolą i własnym sercem – jest człowiekiem i samostanowi o sobie oraz ponosi odpowiedzialność za swoje czyny i słowa, czego gwarantem w Polsce jest Konstytucja, organy do tego powołane, a także – co ważne – s umienie każdego z nas i poczucie solidarności z innymi ludźmi. Czuję się w moralnym i społecznym obowiązku zobrazować jak straszna jest przemoc psychiczna, a także w jak trudnym położeniu są ofiary przemocy, nauczone by milczeć, bać się i cierpieć. Pragnę zaapelować i być może uwrażliwić Państwa aby nie odwracać wzroku gdy dzieje się coś złego, a zwłaszcza gdy ktoś prosi o pomoc. Krzywda to nie tylko złamana noga czy siniaki. To także obojętność i zaniedbania, lata katorgi by zaleczyć bliznę na duszy (o ile to w ogóle możliwe).
Niestety przy okazji moich wycieczek po Płońsku polecono mi przede wszystkim odpuścić i uciekać. Proszę wybaczyć, ale nie ma mojej zgody na przemoc i na to, żeby pozostawała bezkarna. Jednocześnie pragnę wyrazić zaniepokojenie działaniami gminy Płońsk w zakresie przeciwdziałania przemocy. Chciałabym wierzyć, że kolejne osoby, które doświadczają krzywdy będą mogły liczyć na pełne wsparcie i pomoc, nawet gdy nie będą miały obdukcji, świadków, czy skrajnego ubóstwa w tle. Zwłaszcza w czasie izolacji społecznej młodzi ludzie są narażeni na nadużycia i haniebne zachowania ze strony nieodpowiedzialnych opiekunów.
Obawiam się, że nie każda ofiara będzie w stanie przebrnąć przez wstyd i strach, albo niepotrzebnie straci na to wiele lat – tak jak ja. Być może warto rozważyć kampanię społeczną, szkolenia kadrowe, poszerzenie kompetencji pracowników socjalnych lub inne działania zmierzające do poprawy obecnego stanu rzeczy.
Dziękuję wszystkim, którzy okazali mi wsparcie, wysłuchali i dodali otuchy. Dziękuję również wszystkim, którzy starali się, choć nie zawsze byli w stanie mi pomóc"(...)
Imię i nazwisko autorki apelu do wiadomości redakcji.
(DK) plonsk24.pl
Zdjęcie ilustracyjne: Katalog Marzeń